Czy miłość po pięćdziesiątce to grzech? Historia Marii, która musiała wybrać między sercem a rodziną

– Mamo, proszę cię, nie rób tego! – głos Julii drżał od emocji, a jej oczy błyszczały łzami. Stałyśmy naprzeciwko siebie w mojej kuchni, tej samej, w której przez lata piekłam dla niej szarlotki i leczyłam jej dziecięce smutki gorącą herbatą. Teraz jednak czułam się jak oskarżona na ławie sądowej.

– Julia, dlaczego nie możesz po prostu się cieszyć moim szczęściem? – spytałam cicho, choć w środku aż kipiałam od emocji. Przecież nie robiłam nic złego. Zakochałam się. Po tylu latach samotności, po śmierci twojego ojca, wreszcie poczułam, że znowu żyję.

Julia spojrzała na mnie z wyrzutem. – Bo on cię wykorzystuje! Mamo, przecież to widać! On chce tylko twoich pieniędzy. Zobacz, jak szybko się do ciebie wprowadził, jak często pyta o twoje konto… Czy to nie jest podejrzane?

Zacisnęłam dłonie na filiżance. W głowie miałam mętlik. Andrzej był czuły, troskliwy, sprawiał, że znów czułam się kobietą. Ale czy rzeczywiście był tym, za kogo się podawał? Czy to możliwe, że przez te wszystkie miesiące tak bardzo pragnęłam bliskości, że nie zauważyłam sygnałów ostrzegawczych?

– Julia, przesadzasz. Andrzej jest dobrym człowiekiem. Pomógł mi tyle razy… – próbowałam się bronić.

– Pomógł? – przerwała mi z goryczą. – A pamiętasz, jak poprosił cię o pożyczkę na samochód? Albo jak chciał, żebyś podpisała pełnomocnictwo do konta? Mamo, on manipuluje tobą!

Zrobiło mi się słabo. Przypomniałam sobie te sytuacje. Wtedy wydawały mi się naturalne – przecież w związku trzeba sobie ufać. Ale teraz… Czy Julia miała rację?

Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. Andrzej spał obok mnie spokojnie, a ja patrzyłam w sufit i analizowałam każdy gest, każde słowo z ostatnich miesięcy. Czy naprawdę byłam aż tak naiwna? Czy samotność może tak bardzo zaślepić człowieka?

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Andrzejem.

– Andrzeju… – zaczęłam niepewnie przy śniadaniu. – Czy możesz mi powiedzieć, dlaczego tak bardzo interesujesz się moimi finansami?

Spojrzał na mnie zaskoczony. – Mario, przecież planujemy wspólną przyszłość. Chciałem tylko wiedzieć, na czym stoimy.

– Ale dlaczego prosiłeś o pełnomocnictwo do mojego konta?

Zamilkł na chwilę. – Bo… bo chciałem ci pomóc w sprawach urzędowych. Wiesz, że czasem masz problemy z bankiem.

Nie byłam przekonana. W jego oczach pojawił się cień niepokoju.

– Andrzeju, czy ty mnie kochasz? – zapytałam wprost.

Uśmiechnął się lekko i ujął moją dłoń. – Oczywiście, Mario. Jesteś dla mnie wszystkim.

Chciałam mu wierzyć. Naprawdę chciałam. Ale słowa Julii dźwięczały mi w głowie jak ostrzeżenie.

Kilka dni później Julia przyszła do mnie z dokumentami.

– Zobacz, mamo – powiedziała poważnie. – Sprawdziłam go. On był już żonaty trzy razy. Każda z jego żon straciła sporo pieniędzy po ślubie z nim.

Serce mi zamarło. Przeglądałam papiery drżącymi rękami: wyroki sądowe, zdjęcia z poprzednimi partnerkami, artykuły z lokalnych gazet.

– Dlaczego mi o tym nie powiedział? – wyszeptałam.

Julia przytuliła mnie mocno. – Bo tacy ludzie nigdy nie mówią prawdy.

Przez kolejne dni żyłam jak w zawieszeniu. Andrzej próbował mnie przekonać, że to wszystko pomówienia byłych żon i zazdrosnych ludzi. Ale im bardziej się tłumaczył, tym mniej mu wierzyłam.

W końcu podjęłam decyzję.

– Andrzeju – powiedziałam pewnego wieczoru stanowczo – musisz się wyprowadzić.

Patrzył na mnie długo w milczeniu. W jego oczach nie było już czułości ani troski – tylko chłód i rozczarowanie.

– Myślałem, że jesteś inna niż tamte wszystkie kobiety – rzucił z pogardą i wyszedł trzaskając drzwiami.

Zostałam sama w pustym mieszkaniu. Płakałam długo, ale czułam też ulgę. Może Julia miała rację od początku? Może czasem trzeba posłuchać rozumu zamiast serca?

Kilka tygodni później siedziałyśmy z Julią przy stole i piłyśmy herbatę.

– Przepraszam cię, mamo – powiedziała cicho. – Nie chciałam cię zranić.

Uśmiechnęłam się smutno. – Wiem, kochanie. Chciałaś mnie ochronić.

Patrzyłam przez okno na szare ulice Warszawy i zastanawiałam się: czy samotność jest gorsza od zdrady? Czy jeszcze kiedyś odważę się zaufać komuś na nowo?

Może miłość po pięćdziesiątce to nie grzech… ale czy warto ryzykować wszystko dla kilku chwil szczęścia?