„Nie chcę być jak tata!” – Historia Michała z Gdańska
– Michał, wrócisz dziś do domu na obiad? – głos mamy drżał przez telefon, jakby już wiedziała, że nie wrócę.
Stałem na przystanku SKM Gdańsk Wrzeszcz, ściskając w dłoni bilet miesięczny. Wokół mnie tłum ludzi spieszył się do pracy, szkoły, życia. Ja czułem się jakby świat zatrzymał się tylko dla mnie. W głowie miałem tylko jedno: „Nie chcę być jak tata”.
– Nie wiem, mamo. Może pójdę do Kuby – odpowiedziałem cicho, choć wiedziałem, że Kuba od dawna nie jest już moim przyjacielem. Po tym, co się wydarzyło w zeszłym roku, nie miałem już nikogo.
Wszystko zaczęło się pewnego listopadowego wieczoru. Tata wrócił późno, jak zwykle. Pachniał obcymi perfumami i winem. Mama siedziała przy stole w kuchni, dłubiąc widelcem w zimnej zupie. Ja udawałem, że odrabiam lekcje, ale słyszałem każde słowo.
– Znowu byłeś u niej? – zapytała mama cicho.
– Przestań, Anka. Nie zaczynaj znowu – odpowiedział tata zmęczonym głosem.
– Michał wszystko słyszy! – krzyknęła nagle mama.
Zamarłem. Chciałem zniknąć. Chciałem być niewidzialny.
Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Tata coraz częściej znikał na całe noce. Mama płakała po cichu w łazience. Ja przestałem wychodzić z pokoju. W szkole byłem coraz bardziej nieobecny. Kuba próbował mnie wyciągnąć na boisko, ale nie miałem siły.
Pewnego dnia po powrocie do domu zobaczyłem walizki w przedpokoju. Tata stał przy drzwiach, a mama trzymała się kurczowo framugi.
– Michał, muszę wyjechać na jakiś czas – powiedział tata bez patrzenia mi w oczy.
– Na zawsze? – zapytałem głosem dziecka, którym już nie byłem.
– Nie wiem…
Nie płakałem wtedy. Płakałem dopiero później, kiedy mama zasnęła wycieńczona płaczem, a ja siedziałem na podłodze w swoim pokoju i patrzyłem na zdjęcie z wakacji nad morzem. Byliśmy wtedy szczęśliwi. Albo tylko tak mi się wydawało.
W szkole zaczęły się plotki. Ktoś widział tatę z jakąś kobietą na Długiej. Ktoś inny mówił, że mama chodzi do psychologa. Kuba przestał się do mnie odzywać po tym, jak wybuchłem na niego bez powodu.
– Co ty wiesz o życiu?! – wrzasnąłem wtedy na niego na korytarzu.
– Chciałem tylko pomóc…
Od tamtej pory byłem sam.
Mama próbowała być silna. Pracowała więcej, wracała późno. Czasem zapominała zrobić zakupy albo odebrać mnie z treningu piłki nożnej. Zaczęliśmy żyć obok siebie, a nie razem.
Najgorsze były święta. Wigilia bez taty była jak pusta kartka. Mama płakała nad barszczem, a ja udawałem, że nie widzę jej łez.
Pewnego dnia tata zadzwonił.
– Michał… Chciałbym się z tobą spotkać.
– Po co? – zapytałem szorstko.
– Bo jesteś moim synem…
Spotkaliśmy się w kawiarni na Starówce. Tata wyglądał inaczej – młodziej, szczęśliwiej. Obok niego siedziała kobieta o rudych włosach i szerokim uśmiechu.
– To jest Kasia – przedstawił ją tata.
Nie podałem jej ręki.
Rozmowa była sztywna i pełna niezręczności.
– Michał, wiem, że cię zawiodłem…
– Nie chcę być jak ty – przerwałem mu i wybiegłem z kawiarni.
Przez kolejne miesiące unikałem taty. Mama próbowała mnie namówić na terapię rodziną, ale nie chciałem słuchać o żadnych psychologach. Wolałem zamknąć się w sobie i udawać, że nic mnie nie obchodzi.
Z czasem zacząłem zauważać zmiany w sobie. Stałem się drażliwy, łatwo wpadałem w złość. W szkole miałem coraz gorsze oceny. Nauczyciele próbowali rozmawiać ze mną o mojej sytuacji w domu, ale ja tylko wzruszałem ramionami.
Pewnego dnia mama znalazła mnie płaczącego w łazience.
– Michał… Proszę cię… Nie zamykaj się przede mną – powiedziała cicho i przytuliła mnie mocno.
Po raz pierwszy od dawna pozwoliłem sobie na słabość.
Zaczęliśmy rozmawiać. O tacie, o bólu, o tym, jak bardzo nam go brakuje i jak bardzo nas zranił. Mama opowiedziała mi o swoich lękach i samotności. Zrozumiałem wtedy, że nie jestem jedyny ze złamanym sercem.
Po kilku miesiącach zgodziłem się pójść na terapię rodziną. Spotkania były trudne i bolesne. Musiałem zmierzyć się z własnym gniewem i żalem do taty. Musiałem nauczyć się wybaczać – jemu i sobie.
Dziś mam 19 lat i stoję u progu dorosłości. Tata mieszka z Kasią w Gdyni i czasem dzwoni do mnie z pytaniem, czy nie chciałbym przyjechać na weekend. Mama zaczęła spotykać się z kimś nowym – panem Piotrem z pracy. Ja powoli odbudowuję relacje z Kubą i uczę się ufać ludziom na nowo.
Czasami patrzę w lustro i pytam sam siebie: czy jestem skazany na powtarzanie błędów moich rodziców? Czy potrafię kochać bez lęku przed zdradą? Może to właśnie jest dorosłość – nauczyć się żyć mimo blizn?
A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć komuś, kto was zawiódł?