Kiedy ojciec wraca po latach: Moja walka o syna i rodzinę, której już nie było
— Mamo, dlaczego on tu stoi? — głos Ivana drżał, gdy patrzył przez wizjer na klatce schodowej. Stałam za nim, z sercem w gardle. Przez te wszystkie lata powtarzałam sobie, że ten dzień nigdy nie nadejdzie. Że Dariusz już na zawsze zostanie tylko wspomnieniem, cieniem przeszłości, którego nie muszę się bać. A jednak — był tu. Z torbą w ręku, z miną człowieka, który nie wie, czy ma prawo wejść.
— Otworzysz? — spytał cicho Ivan. Miał już szesnaście lat, ale w tej chwili wyglądał jak mały chłopiec. Przełknęłam ślinę i przekręciłam klucz.
Dariusz wszedł powoli, jakby każdy krok bolał go bardziej niż poprzedni. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Widziałam w jego oczach zmęczenie i coś jeszcze — może żal? Może strach?
— Cześć, Iwona — odezwał się w końcu. — Cześć, Ivan.
Ivan odsunął się za mnie, jakby szukał ochrony. Ja stałam sztywno, próbując nie pokazać, jak bardzo trzęsą mi się ręce.
— Po co przyszedłeś? — zapytałam chłodno.
Dariusz spuścił wzrok.
— Chciałem… Chciałem zobaczyć syna. Porozmawiać. Wiem, że nie mam prawa…
— Nie masz — przerwałam mu ostro. — Przez jedenaście lat nie miałeś odwagi nawet zadzwonić.
Ivan spojrzał na mnie z wyrzutem. Widziałam w jego oczach pytanie: „Dlaczego nie pozwalasz mu wejść?”
— Mamo…
Zacisnęłam usta. Wiedziałam, że ten dzień kiedyś nadejdzie. Ale nie byłam gotowa. Nigdy nie będę gotowa.
Dariusz usiadł na brzegu kanapy. Wyglądał na starszego niż go zapamiętałam. Zmarszczki wokół oczu, siwe włosy przy skroniach. Przez chwilę milczeliśmy wszyscy.
— Ivan… — zaczął cicho Dariusz. — Wiem, że nie byłem przy tobie. Że zawiodłem cię i twoją mamę. Ale chciałbym to naprawić. Jeśli mi pozwolisz.
Ivan patrzył na niego długo, bez słowa. W końcu wyszedł do swojego pokoju i trzasnął drzwiami.
Zostaliśmy sami.
— Myślisz, że możesz tak po prostu wrócić? — syknęłam przez zaciśnięte zęby.
— Nie wiem — odpowiedział cicho. — Ale muszę spróbować.
Wstałam i podeszłam do okna. Za szybą padał deszcz, krople spływały po szybie jak łzy.
— Przez tyle lat byłam sama — powiedziałam cicho. — Sama wszystko dźwigałam. Strachy, rachunki, choroby…
— Wiem — szepnął Dariusz. — I nigdy ci tego nie wybaczę.
Odwróciłam się do niego. W jego oczach zobaczyłam łzy.
— Dlaczego wróciłeś właśnie teraz?
— Bo jestem chory — odpowiedział po chwili milczenia. — Mam raka. Lekarze mówią… nie wiem ile mi zostało.
Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.
— Chcesz się wybielić przed śmiercią? — zapytałam z goryczą.
— Chcę zobaczyć syna. Chcę mu powiedzieć… przepraszam.
Przez kolejne dni Dariusz przychodził codziennie. Siadał w kuchni przy herbacie i próbował rozmawiać z Ivanem o wszystkim: o szkole, o piłce nożnej, o grach komputerowych. Ivan był zamknięty w sobie, odpowiadał półsłówkami albo uciekał do swojego pokoju.
Wieczorami płakałam w łazience, żeby Ivan nie słyszał. Nie wiedziałam, co robić. Czy powinnam pozwolić Dariuszowi być częścią naszego życia? Czy powinnam chronić Ivana przed kolejnym rozczarowaniem?
Pewnego dnia Ivan wrócił ze szkoły szybciej niż zwykle. Zastał mnie i Dariusza przy stole.
— Możemy pogadać sami? — zapytał ojca.
Zostawiłam ich samych w kuchni i przez drzwi słyszałam urywki rozmowy:
— Dlaczego mnie zostawiłeś?
— Bałem się odpowiedzialności…
— A teraz się nie boisz?
— Boję się bardziej niż kiedykolwiek.
Po tej rozmowie coś się zmieniło. Ivan zaczął spędzać z ojcem więcej czasu: razem chodzili na spacery, grali w szachy, nawet razem gotowali obiad (choć kuchnia wyglądała potem jak po wybuchu bomby). Ja patrzyłam na nich z boku, rozdarta między ulgą a zazdrością.
Któregoś wieczoru Dariusz został dłużej niż zwykle. Siedzieliśmy we trójkę przy stole i rozmawialiśmy o dawnych czasach.
— Pamiętasz, jak zabrałeś mnie na ryby? — zapytał nagle Ivan.
Dariusz uśmiechnął się smutno.
— Pamiętam każdą chwilę z tobą.
Ivan spojrzał na mnie.
— Mamo… czy ty mu wybaczyłaś?
Zamilkłam na chwilę. W moim sercu wciąż była rana, która bolała przy każdym wspomnieniu.
— Staram się — odpowiedziałam szczerze. — Ale to trudne.
Dariusz położył rękę na mojej dłoni.
— Przepraszam cię za wszystko. Za każdy dzień twojej samotności.
Wybuchłam płaczem. Ivan objął mnie ramieniem i pierwszy raz od lat poczułam się naprawdę blisko niego.
Kilka miesięcy później Dariusz trafił do szpitala. Odwiedzaliśmy go codziennie. Ivan czytał mu książki, ja przynosiłam domowe jedzenie. Widziałam w oczach syna strach przed kolejną stratą — tym razem jeszcze boleśniejszą, bo już zdążył pokochać ojca na nowo.
Kiedy Dariusz odszedł, byliśmy przy nim oboje. Trzymałam go za rękę do końca.
Po pogrzebie długo siedzieliśmy z Ivanem na ławce przed blokiem.
— Myślisz, że on naprawdę żałował? — zapytał cicho syn.
Przytuliłam go mocno.
— Myślę, że tak… Każdy zasługuje na drugą szansę, nawet jeśli czasem jest już za późno.
Czasem zastanawiam się: czy potrafiłabym wybaczyć wcześniej? Czy wtedy nasze życie wyglądałoby inaczej? A może najważniejsze jest to, że mimo wszystko potrafiliśmy znów być rodziną – choćby tylko na chwilę?