Nieznajoma kobieta i zrujnowane życie mojej matki – jak po latach odkryłam prawdę
– Niech pani poczeka! – krzyknęłam, widząc jak starsza kobieta potyka się na przejściu dla pieszych. Samochody już ruszały, a ona z trudem łapała równowagę. Bez zastanowienia podbiegłam i złapałam ją za ramię. – Wszystko w porządku? – zapytałam, czując, jak jej dłoń drży w mojej.
– Dziękuję, dziecko… – wyszeptała, patrząc na mnie oczami pełnymi wdzięczności i… czegoś jeszcze. Smutku? Strachu? Nie wiedziałam wtedy, że ten poranek zmieni moje życie na zawsze.
Odprowadziłam ją na ławkę pod blokiem. – Może zadzwonić po kogoś? – zaproponowałam.
– Nie trzeba, mieszkam tu niedaleko… – odpowiedziała cicho. – Ale… dziękuję. Mało kto dziś pomaga.
Uśmiechnęłam się, choć w głowie miałam już listę rzeczy do zrobienia przed pracą. Pożegnałam się i pobiegłam dalej, nie przypuszczając, że ta kobieta wróci do mojego życia szybciej, niż myślałam.
Wieczorem, kiedy wróciłam do domu, mama siedziała przy stole z kubkiem zimnej herbaty. Jej twarz była blada, a oczy czerwone od płaczu.
– Co się stało? – zapytałam zaniepokojona.
– Dostałam dziś list… – wyszeptała. – Od niej.
– Od kogo?
Mama spojrzała na mnie tak, jakby widziała mnie pierwszy raz w życiu. – Od Haliny Kwiatkowskiej.
To nazwisko coś mi mówiło. Przypomniałam sobie kobietę z rana. Czy to możliwe? Nie… Przecież Warszawa jest duża.
– Kim ona jest?
Mama spuściła głowę. – To przez nią twój ojciec odszedł. Przez nią straciłam pracę i przyjaciół. Przez nią… przez nią całe moje życie się rozpadło.
Zamarłam. Zawsze wiedziałam, że coś wydarzyło się w przeszłości mamy, ale nigdy nie chciała o tym mówić. Teraz jednak słowa wylały się z niej jak rwąca rzeka.
– Byłyśmy przyjaciółkami od liceum. Razem studiowałyśmy polonistykę na UW. Ona była piękna, pewna siebie… Ja zawsze w jej cieniu. Kiedy poznałam twojego ojca, Halina zaczęła się dziwnie zachowywać. Najpierw drobne złośliwości, potem plotki… W końcu przekonała go, że go zdradzam. Odszedł ode mnie, a ona… ona została jego kochanką.
Słuchałam wstrząśnięta. Mama nigdy nie mówiła o ojcu źle, nawet gdy odszedł do innej kobiety i zostawił nas same.
– Ale to nie wszystko – ciągnęła mama drżącym głosem. – W pracy rozpuściła plotki o moim rzekomym romansie z dyrektorem. Zwolnili mnie dyscyplinarnie. Straciłam wszystko przez jej zazdrość i nienawiść.
Zamilkła, a ja poczułam narastającą wściekłość. Jak można być tak okrutnym?
Następnego dnia zobaczyłam Halinę pod sklepem spożywczym. Stała sama, oparta o laskę, z siatką pełną zakupów.
– Dzień dobry – powiedziałam chłodno.
Spojrzała na mnie zaskoczona. – Och… to ty…
– Zna pani Annę Zielińską? – zapytałam bez ogródek.
Zbladła. – Skąd… skąd pani wie?
– Jest moją matką.
Halina opuściła głowę. – Chciałam… chciałam ją przeprosić. Wiem, że nie mam prawa prosić o przebaczenie…
– Dlaczego to pani zrobiła? – zapytałam ostro.
Łzy napłynęły jej do oczu. – Byłam młoda i głupia. Zazdrościłam jej wszystkiego: urody, miłości twojego ojca, sukcesów w pracy… Myślałam, że jeśli ją zniszczę, sama będę szczęśliwa. Ale nie byłam. Straciłam wszystkich i wszystko. Teraz jestem sama.
Patrzyłam na nią z mieszaniną gniewu i litości. Czy człowiek może się zmienić? Czy zasługuje na drugą szansę?
Wieczorem opowiedziałam mamie o spotkaniu z Haliną.
– Przyszła do ciebie przeprosić – powiedziałam cicho.
Mama spojrzała na mnie długo i ciężko westchnęła.
– Przez lata marzyłam o tym dniu… Ale teraz nie wiem, czy potrafię jej wybaczyć.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Mama zamykała się w sobie, ja chodziłam rozdrażniona i bezradna.
Pewnego popołudnia usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. To była Halina. Stała na progu ze łzami w oczach i bukietem polnych kwiatów w ręku.
– Aniu… Przepraszam cię za wszystko – wyszeptała drżącym głosem. – Wiem, że nie zasługuję na przebaczenie… ale musiałam to powiedzieć.
Mama patrzyła na nią długo w milczeniu. W końcu odezwała się cicho:
– Zabrałaś mi wszystko, co kochałam… Ale jeśli chcesz naprawdę odpokutować, pomóż innym tak, jak ja kiedyś pomagałam tobie.
Halina rozpłakała się i przyklękła na progu naszego mieszkania.
Po jej wyjściu mama długo siedziała w ciszy.
– Myślisz, że można wybaczyć komuś tak wielką krzywdę? – zapytała mnie cicho.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Sama czułam w sercu żal i gniew, ale też współczucie dla tej samotnej kobiety.
Minęły tygodnie. Halina zaczęła pomagać starszym sąsiadom z naszej klatki: robiła zakupy, sprzątała klatkę schodową, opiekowała się chorymi. Ludzie zaczęli patrzeć na nią inaczej.
Pewnego dnia spotkałyśmy ją razem z mamą pod blokiem. Uśmiechnęła się do nas nieśmiało.
– Dziękuję wam… za drugą szansę – powiedziała cicho.
Mama skinęła głową i uśmiechnęła się blado.
Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. W głowie kłębiły mi się pytania: czy dobro naprawdę zwycięża zło? Czy każdy zasługuje na przebaczenie?
A może czasem najtrudniejsze jest pozwolić sobie samemu na spokój?
Czy wy potrafilibyście wybaczyć komuś tak wielką krzywdę? Jak postąpilibyście na moim miejscu?