Nie żałuję, bo kochałam naprawdę – historia Magdy z Gdańska
Wszystko zaczęło się od talerza zupy pomidorowej. Siedziałam przy stole w naszym gdańskim mieszkaniu, a obok mnie mój mąż, Artur, i nasza córka, Lena. W powietrzu wisiała cisza, którą przerywało tylko stukanie łyżek o porcelanę. Mama Artura, pani Halina, patrzyła na mnie z tym swoim chłodnym uśmiechem, jakby wiedziała coś, czego ja nie wiem.
– Magda, a ty nie masz mi czegoś do powiedzenia? – zapytała nagle, odkładając łyżkę.
Zamarłam. Artur spojrzał na mnie pytająco. Lena przestała jeść. Czułam, jak serce wali mi w piersi.
– Nie rozumiem… – wydusiłam.
– Może o tym, co robiłaś w zeszły piątek? – dodała teściowa, a jej głos był lodowaty.
Wiedziałam już, że wie. Że wszyscy zaraz się dowiedzą. Przez chwilę miałam ochotę wstać i uciec, ale zostałam. Przypomniałam sobie tamten wieczór – zapach kawy w kawiarni na Długiej, ciepło dłoni Pawła na mojej. Paweł był moją pierwszą miłością ze studiów. Spotkaliśmy się przypadkiem po latach i wszystko wróciło. Uczucie, którego nigdy nie przepracowałam.
– Spotkałam się z Pawłem – powiedziałam cicho. – Ale nie zrobiłam nic złego.
Artur odsunął talerz. – To dlatego byłaś taka nieobecna? – zapytał z goryczą.
– Przysięgam, tylko rozmawialiśmy… Potrzebowałam tego spotkania, żeby zamknąć przeszłość.
Teściowa prychnęła. – Zamknąć przeszłość? Magda, ty zawsze uciekasz od problemów. Najpierw ślub z Arturem na przekór rodzicom, potem ta twoja praca w szkole… Teraz Paweł?
Lena patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. – Mamo, czy ty… czy ty chcesz odejść od taty?
Zrobiło mi się słabo. Chciałam zaprzeczyć, ale nie mogłam kłamać własnemu dziecku.
– Nie wiem, Lena. Naprawdę nie wiem.
Artur wstał gwałtownie i wyszedł z kuchni. Usłyszałam trzask drzwi do sypialni. Teściowa spojrzała na mnie z triumfem.
– Zawsze wiedziałam, że nie jesteś dla niego odpowiednia.
Zacisnęłam pięści pod stołem. Ile razy jeszcze będę musiała udowadniać swoją wartość? Ile razy będę słyszeć, że jestem niewystarczająca?
Wieczorem Artur wrócił do kuchni. Siedziałam przy stole z kubkiem herbaty, dłonie mi drżały.
– Powiedz mi prawdę – powiedział cicho. – Kochasz go?
Zastanawiałam się długo nad odpowiedzią. W końcu skinęłam głową.
– Kiedyś tak. Teraz… już nie wiem.
Artur usiadł naprzeciwko mnie. – Dlaczego mi nie powiedziałaś?
– Bałam się. Bałam się twojej reakcji, bałam się tego, co powie twoja matka… Bałam się nawet Leny.
– A siebie? – zapytał gorzko.
Nie odpowiedziałam. Bo prawda była taka, że najbardziej bałam się siebie samej – tego, co czuję i czego pragnę.
Następne dni były piekłem. Teściowa chodziła po domu jak królowa śniegu, rzucając kąśliwe uwagi przy każdej okazji. Lena zamknęła się w swoim pokoju i przestała ze mną rozmawiać. Artur spał na kanapie w salonie.
W pracy też nie było lepiej. Koleżanki patrzyły na mnie z ukosa – plotki rozchodzą się szybko w szkolnych murach. Nawet dyrektorka wezwała mnie na rozmowę:
– Magdo, musisz uporządkować swoje sprawy rodzinne. Dzieci to widzą.
Chciało mi się krzyczeć: „A co z moimi uczuciami? Czy ja nie mam prawa być zagubiona?”
Pewnego wieczoru zadzwonił Paweł.
– Magda… Przepraszam, że wszystko tak skomplikowałem. Jeśli chcesz, wyjadę z Gdańska.
– Nie rób tego – odpowiedziałam szybko. – To nie twoja wina. To ja muszę sobie wszystko poukładać.
Po tej rozmowie długo płakałam. Wiedziałam już, że nie mogę uciekać przed sobą.
Któregoś dnia Lena przyszła do mnie do kuchni.
– Mamo… boję się, że odejdziesz.
Przytuliłam ją mocno.
– Nie odejdę od ciebie nigdy. Ale muszę być szczera sama ze sobą.
Artur przyszedł później tego wieczoru i usiadł obok mnie na łóżku.
– Chcę spróbować jeszcze raz – powiedział cicho. – Ale musisz mi obiecać jedno: żadnych więcej tajemnic.
Patrzyłam mu w oczy długo. Widziałam w nich ból i nadzieję jednocześnie.
– Obiecuję – wyszeptałam.
Teściowa wyprowadziła się tydzień później do swojej siostry w Sopocie. W domu zrobiło się ciszej, spokojniej. Zaczęliśmy z Arturem chodzić na spacery po plaży jak kiedyś, zanim wszystko się popsuło. Lena powoli zaczęła się do mnie otwierać.
Ale ja już nigdy nie byłam tą samą Magdą co przedtem. Zrozumiałam coś ważnego: jeśli naprawdę kochasz, musisz być gotowy stracić wszystko – nawet własny spokój i dobre imię – by być wiernym sobie i swoim uczuciom.
Dziś patrzę na Artura i Lenę i myślę: czy można nie żałować niczego w życiu? Czy żal oznacza brak miłości? A może właśnie dlatego żałujemy – bo kochaliśmy naprawdę?