Czas naprawić błąd – historia Magdy z podwarszawskiego Pruszkowa
Wszystko zaczęło się w ten jeden, duszny, czerwcowy wieczór, kiedy wróciłam do domu z rozmazanym makijażem i mokrymi włosami. W progu czekała już mama, jak zawsze z rękami skrzyżowanymi na piersi i tym spojrzeniem, które nie znosiło sprzeciwu.
– Magda! Gdzie ty byłaś? – Jej głos był ostry jak nóż. – Znowu z tym Bartkiem? Wiesz, co ludzie mówią?
Zamarłam. Bartek był moją pierwszą miłością, chłopakiem z sąsiedztwa, synem mechanika. Mama nigdy go nie akceptowała. Dla niej liczyły się tylko nazwiska i pieniądze. Próbowałam przejść obok niej do swojego pokoju, ale złapała mnie za ramię.
– Odpowiedz mi! – syknęła.
– Byłam nad stawem z Olą i Bartkiem. Nic się nie stało.
– Nic się nie stało? Widziałam cię przez okno! Całowałaś się z nim! – Jej głos przeszedł w szept pełen pogardy. – Zrujnujesz sobie życie przez takiego chłopaka?
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo te słowa będą mnie prześladować. Przez całą noc słyszałam je w głowie, a rano mama już miała plan. Zadzwoniła do ciotki z Warszawy i zaprosiła ją na niedzielny obiad. Wiedziałam, co to znaczy – ciotka była żoną lokalnego przedsiębiorcy, a jej syn, Michał, właśnie wrócił z Anglii.
– Magda, ubierz się ładnie. Michał przyjedzie. To porządny chłopak, nie to co ten twój Bartek – powiedziała mama, poprawiając mi włosy przed lustrem.
– Nie chcę go poznawać – wyszeptałam.
– Nie wygłupiaj się. To twoja szansa.
Obiad był farsą. Michał był miły, ale sztywny jak kij od szczotki. Rozmawiał tylko o pracy w Londynie i nowych inwestycjach ojca. Mama śmiała się z każdego jego żartu, a ja czułam się jak mebel. Po wszystkim wybiegłam do ogrodu i zadzwoniłam do Bartka.
– Magda, nie możesz tak żyć – powiedział cicho przez telefon. – Uciekajmy stąd. Zróbmy coś szalonego.
Chciałam. Naprawdę chciałam. Ale kiedy wróciłam do domu, mama już czekała z nowym planem.
– Michał zaprosił cię na kolację do Warszawy. Pójdziesz i nie będziesz robić wstydu rodzinie!
Nie miałam siły walczyć. Poszłam. Kolacja była jeszcze gorsza niż obiad – Michał nawet nie zapytał mnie o moje marzenia czy plany. Po prostu założył, że zostanę jego żoną i będę prowadzić dom w Wilanowie.
Wróciłam do domu późno w nocy. Bartek czekał pod moim oknem.
– Magda, kocham cię – powiedział drżącym głosem. – Nie pozwól im decydować za siebie.
Pocałowałam go ostatni raz. Wiedziałam już wtedy, że nie mam odwagi sprzeciwić się mamie.
Minęły trzy miesiące. Zaręczyłam się z Michałem podczas rodzinnej uroczystości w restauracji pod Warszawą. Mama była wniebowzięta, tata milczał jak zwykle. Bartek wyjechał do Gdańska na studia i przestał się odzywać.
Ślub odbył się w październiku w kościele św. Anny w Pruszkowie. Suknia była piękna, goście zachwyceni, a ja czułam się jakby ktoś zamknął mnie w złotej klatce.
Michał był poprawny, uprzejmy i… zimny. Po ślubie zamieszkaliśmy w nowoczesnym apartamencie na Mokotowie. Każdego dnia czułam się coraz bardziej samotna.
Teściowa przychodziła codziennie sprawdzać porządek i krytykować moje gotowanie:
– Magdo, kto cię nauczył tak przyprawiać rosół? U nas w rodzinie zawsze gotuje się inaczej!
Michał nigdy mnie nie bronił.
– Mama chce dobrze – powtarzał tylko.
Po roku zaczęły się pytania o dziecko.
– Kiedy w końcu zostanę babcią? – dopytywała teściowa.
Nie mogłam zajść w ciążę. Chodziłam po lekarzach, robiłam badania, łykałam witaminy i płakałam nocami w poduszkę. Michał coraz częściej wracał późno z pracy albo wyjeżdżał na delegacje do Poznania czy Wrocławia.
Pewnego dnia znalazłam w jego telefonie wiadomości od innej kobiety:
„Było cudownie wczoraj wieczorem… Tęsknię już za tobą!”
Serce mi pękło. Zrobiłam mu awanturę.
– Michał! Kim jest Agata?!
Spojrzał na mnie chłodno:
– To tylko koleżanka z pracy. Przesadzasz.
Nie uwierzyłam mu, ale nie miałam siły walczyć. Zadzwoniłam do mamy:
– Mamo… Michał mnie zdradza.
Usłyszałam tylko:
– Magda, nie przesadzaj! Każdy facet czasem spojrzy na inną. Najważniejsze, żebyś miała dom i stabilizację.
Zrozumiałam wtedy, że jestem sama.
Minęły dwa lata od ślubu. Moje życie było puste jak nigdy wcześniej. Pewnego dnia spotkałam Bartka na dworcu Warszawa Zachodnia. Stał z walizką i uśmiechał się do mnie nieśmiało.
– Magda…
Zamarłam.
– Bartek? Co tu robisz?
– Wracam do domu na weekend. Słyszałem… Słyszałem o twoim ślubie.
Patrzył na mnie tak samo jak kiedyś – z czułością i troską.
– Jesteś szczęśliwa?
Nie odpowiedziałam. Łzy napłynęły mi do oczu.
– Jeśli kiedyś będziesz chciała pogadać… Zadzwoń – podał mi kartkę z numerem telefonu.
Wróciłam do pustego mieszkania i długo patrzyłam na ten numer. Michała nie było przez cały weekend.
W końcu zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do Bartka. Spotkaliśmy się w małej kawiarni na Ochocie.
– Magda… Dlaczego pozwoliłaś im zdecydować za siebie?
Zacisnęłam pięści pod stołem:
– Bałam się mamy… Bałam się być sama…
Bartek ujął moją dłoń:
– Czas naprawić błąd.
Wróciłam do domu z nową siłą. Tego wieczoru powiedziałam Michałowi:
– Chcę rozwodu.
Spojrzał na mnie zdziwiony:
– Zwariowałaś?
– Nie kocham cię i nigdy nie kochałam! – krzyknęłam pierwszy raz od lat naprawdę głośno.
Następnego dnia spakowałam walizkę i pojechałam do rodziców.
Mama zrobiła mi awanturę życia:
– Co ty wyprawiasz?! Cała rodzina będzie gadać! Zrujnujesz sobie życie!
Tata po raz pierwszy stanął po mojej stronie:
– Zostaw ją w spokoju! Niech Magda sama zdecyduje!
Poczułam ulgę i strach jednocześnie.
Dziś mieszkam sama w małym mieszkaniu na Ursynowie. Pracuję jako nauczycielka języka polskiego w liceum i powoli uczę się być szczęśliwa na własnych warunkach. Bartek jest moim przyjacielem – może kiedyś będzie kimś więcej…
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: ile lat straciłam przez cudze oczekiwania? Czy naprawdę można naprawić błąd sprzed lat? A może najważniejsze to mieć odwagę zacząć od nowa – nawet jeśli wszyscy wokół mówią ci, że to szaleństwo?