Wzorzysta sukienka i łzy na studniówce: Historia Magdy Kowalskiej

– Magda, nie możesz tak wyjść z domu! – głos mamy drżał, a jej oczy błyszczały gniewem. Stałam w przedpokoju, ściskając w dłoniach wzorzystą sukienkę, którą wybrałam na studniówkę. – Przecież wiesz, że to nie wypada! – dodała, patrząc na mnie z wyrzutem.

Zacisnęłam zęby. – Mamo, to tylko sukienka. Wszystkie dziewczyny noszą teraz takie rzeczy. Chcę wyglądać jak one, nie chcę być znowu tą dziwną.

– Dziwną? – powtórzył tata, który właśnie wszedł do przedpokoju. – Magda, nie przejmuj się tym, co mówią inni. Najważniejsze, żebyś była sobą.

Mama spojrzała na niego z irytacją. – Ty zawsze ją rozpieszczasz! A potem ona płacze przez koleżanki!

Czułam, jak łzy napływają mi do oczu. Przez chwilę miałam ochotę rzucić sukienkę na podłogę i zamknąć się w pokoju. Ale wtedy zadzwoniła Ola.

– Magda, już czekam pod blokiem! – jej głos był pełen ekscytacji. – Ale się stresuję! Ty też?

– Bardziej niż myślisz – odpowiedziałam cicho.

Mama westchnęła ciężko. – Idź już, tylko nie wracaj późno.

Wyszłam z mieszkania, czując się jak bohaterka taniego melodramatu. Ola stała przy samochodzie swojego starszego brata i uśmiechała się szeroko.

– Wyglądasz super! – powiedziała, przyglądając mi się od stóp do głów.

– Dzięki… – wymamrotałam.

W drodze do szkoły Ola opowiadała o tym, jak jej mama płakała ze wzruszenia, widząc ją w sukience. Zazdrościłam jej tej relacji. U mnie w domu zawsze było napięcie – mama chciała mnie chronić przed wszystkim, tata próbował łagodzić konflikty, a ja czułam się jak piłeczka pingpongowa odbijana między ich oczekiwaniami.

Gdy weszłyśmy do sali gimnastycznej udekorowanej balonami i serpentynami, poczułam na sobie spojrzenia koleżanek. Niektóre uśmiechały się życzliwie, inne szeptały coś do siebie. Zauważyłam Martę – najpopularniejszą dziewczynę w klasie – która patrzyła na mnie z góry.

– Ładna kiecka, Magda – rzuciła z przekąsem. – Skąd ją masz? Z lumpeksu?

Zrobiło mi się gorąco. Ola ścisnęła mnie za rękę.

– Nie przejmuj się nią – szepnęła. – Jest zazdrosna.

Próbowałam się uśmiechnąć, ale czułam, że zaraz się rozpłaczę. Chciałam po prostu zatańczyć poloneza i zapomnieć o wszystkim.

Kiedy zaczęła grać muzyka, partner – Paweł – podszedł do mnie niepewnie.

– Hej… Wyglądasz naprawdę ładnie – powiedział cicho.

Spojrzałam na niego z wdzięcznością. Przez chwilę poczułam się lepiej. Ale potem Marta i jej świta zaczęły śmiać się głośno i robić zdjęcia telefonami.

– Zobaczcie, Magda w kwiatkach! Może zaraz rozkwitnie! – rechotały.

Nie wytrzymałam. Wybiegłam z sali na zewnątrz. Deszcz lał jak z cebra. Stanęłam pod daszkiem przed szkołą i pozwoliłam łzom płynąć po policzkach.

Nagle usłyszałam za sobą kroki.

– Magda! Co ty tu robisz? – To był tata. Musiał przyjechać po coś do pracy i zobaczył mnie przez okno samochodu.

– Nie chcę tam wracać… Wszyscy się ze mnie śmieją…

Tata objął mnie ramieniem. – Wiem, że jest ci ciężko. Ale pamiętaj: nie musisz nikomu nic udowadniać. Jesteś wartościowa taka, jaka jesteś.

Poczułam ulgę i jednocześnie wstyd. Czy naprawdę jestem aż tak słaba?

Po chwili dołączyła do nas Ola.

– Magda, nie przejmuj się nimi! Chodź, zatańczymy razem! Kto powiedział, że musisz być jak Marta?

Spojrzałam na nią przez łzy i uśmiechnęłam się niepewnie.

Wróciłyśmy do środka. Tym razem nie zwracałam uwagi na docinki. Tańczyłyśmy razem z Olą i kilkoma innymi dziewczynami, które też miały dość szkolnych „królowych”.

Po północy zadzwoniła mama.

– Magda? Wszystko w porządku? Martwię się o ciebie…

Przez chwilę milczałam. Potem powiedziałam:

– Mamo… Przepraszam za wszystko. Chciałam tylko być sobą.

Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam cichy szloch.

– Ja też przepraszam… Chciałam cię chronić, ale chyba przesadziłam…

Wróciłam do domu nad ranem. Mama czekała na mnie w kuchni z kubkiem herbaty.

– Opowiesz mi wszystko? – zapytała łagodnie.

Usiadłyśmy razem przy stole i po raz pierwszy od dawna rozmawiałyśmy szczerze o moich lękach, marzeniach i o tym, jak trudno jest być sobą w świecie pełnym oczekiwań.

Dziś wiem jedno: ta noc zmieniła mnie na zawsze. Nauczyła mnie odwagi i pokazała, kto jest moim prawdziwym wsparciem.

Czy naprawdę warto rezygnować z siebie tylko po to, by przypodobać się innym? A może największą siłą jest właśnie bycie sobą mimo wszystko?