Niedziela, która rozdarła moją rodzinę – kiedy przeszłość wraca w najmniej oczekiwanym momencie
– Mamo, chciałbym wam kogoś przedstawić – głos Michała drżał lekko, choć starał się to ukryć. Siedzieliśmy przy stole w niedzielne popołudnie, zapach pieczonego kurczaka mieszał się z aromatem świeżo parzonej kawy. Wszyscy byliśmy w dobrych nastrojach, nawet Zosia, która ostatnio rzadko się uśmiechała.
Drzwi do salonu otworzyły się i weszła ona – wysoka, pewna siebie dziewczyna o ciemnych włosach. Michał objął ją ramieniem. – To jest Aneta, moja narzeczona.
W tej samej chwili Zosia zbladła. Jej ręka zadrżała tak mocno, że widelec wypadł jej z dłoni na talerz z głośnym brzękiem. Przez sekundę nikt się nie odezwał. Tylko ja widziałam w oczach córki czyste przerażenie.
– Aneta… – wyszeptała Zosia, cofając się na krześle. – To niemożliwe.
Aneta spojrzała na nią i na ułamek sekundy jej twarz stężała. Potem przybrała uprzejmy uśmiech. – Miło cię widzieć, Zosiu.
Wiedziałam już wtedy, że coś jest nie tak. Ale nie byłam przygotowana na to, co usłyszałam później.
Po obiedzie Zosia zamknęła się w swoim pokoju. Michał był rozdrażniony, nie rozumiał jej reakcji. – Co jej się stało? – spytał mnie szeptem w kuchni. – Przecież Aneta jest cudowna!
Nie miałam odpowiedzi. Dopiero wieczorem Zosia przyszła do mnie, cała roztrzęsiona.
– Mamo, ona mnie prześladowała przez trzy lata w gimnazjum – powiedziała przez łzy. – To przez nią miałam depresję, przez nią nie chciałam wychodzić z domu! Ona… ona mnie niszczyła każdego dnia.
Poczułam, jak świat mi się wali. Przypomniałam sobie tamte lata: Zosia zamknięta w pokoju, płacząca po nocach, jej milczenie i niechęć do szkoły. Nigdy nie powiedziała mi wtedy, kto był sprawcą jej cierpienia.
Następnego dnia próbowałam porozmawiać z Michałem.
– Synku, musimy pogadać o Anecie… – zaczęłam ostrożnie.
– Mamo, proszę cię! – przerwał mi zirytowany. – Zosia zawsze przesadza! Aneta jest inna niż kiedyś, każdy popełnia błędy!
– Ale to nie są zwykłe błędy… – próbowałam tłumaczyć, ale on już mnie nie słuchał.
Wieczorem doszło do konfrontacji. Zosia zebrała się na odwagę i stanęła twarzą w twarz z Anetą.
– Pamiętasz, co mi robiłaś? – zapytała cicho.
Aneta wzruszyła ramionami. – Byłyśmy dzieciakami. Każdy ma jakieś głupie historie z młodości.
– To nie była głupia historia! – krzyknęła Zosia. – Przez ciebie chciałam się zabić!
W salonie zapadła cisza tak gęsta, że można ją było kroić nożem. Michał patrzył na siostrę z niedowierzaniem.
– Przesadzasz… – wyszeptał bez przekonania.
Wtedy nie wytrzymałam.
– Michał, twoja siostra mówi prawdę! Widziałam, jak cierpiała! Jak możesz to bagatelizować?
Michał spojrzał na mnie z wyrzutem. – Czyli mam zostawić dziewczynę, którą kocham, bo kiedyś była głupia? Ludzie się zmieniają!
Zosia wybiegła z domu. Pobiegłam za nią do parku. Siedziała na ławce i płakała.
– Mamo, dlaczego on mnie nie słucha? Dlaczego zawsze jestem tą słabszą?
Objęłam ją mocno. – Jesteś silna, Zosiu. Ale czasem nawet silni potrzebują wsparcia.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Michał coraz częściej nocował u Anety. Zosia zamknęła się w sobie jeszcze bardziej. Ja czułam się rozdarta między dwójką dzieci.
Pewnego wieczoru Aneta przyszła do mnie sama.
– Pani Marto… wiem, że skrzywdziłam Zosię. Nie potrafię tego cofnąć. Ale kocham Michała i chcę być częścią tej rodziny.
Spojrzałam jej prosto w oczy.
– Czy naprawdę żałujesz tego, co zrobiłaś?
Zawahała się tylko przez chwilę.
– Tak… ale nie wiem, jak mam to naprawić.
– Zacznij od szczerego przeproszenia Zosi. I pozwól jej zdecydować, czy chce mieć z tobą kontakt.
Następnego dnia Aneta przyszła do Zosi z listem. Przeprosiła ją szczerze, płakały obie. Ale Zosia powiedziała tylko:
– Nie wiem, czy kiedykolwiek ci wybaczę. Ale chcę spróbować żyć dalej bez nienawiści.
Michał był rozdarty między lojalnością wobec narzeczonej a siostrą. Przez wiele tygodni unikał rozmów ze mną i Zosią.
W końcu usiedliśmy wszyscy razem przy stole – bez Anety.
– Mamo… co mam zrobić? – spytał cicho Michał. – Kocham ją, ale nie chcę stracić siostry.
Spojrzałam na niego i poczułam łzy pod powiekami.
– Czasem nie da się pogodzić wszystkich stron. Ale możesz być wsparciem dla obojga i dać czas Zosi na leczenie ran.
Dziś minęły trzy miesiące od tamtej niedzieli. Nasza rodzina już nigdy nie będzie taka sama. Zosia chodzi na terapię i powoli odzyskuje spokój. Michał i Aneta są razem, ale ich relacja z nami jest chłodna i pełna dystansu.
Często zastanawiam się: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy można naprawdę wybaczyć komuś, kto zniszczył nasze dziecko? A może czasem trzeba po prostu nauczyć się żyć z blizną?