Zdrada wśród bliskich: Historia Bożeny i Haliny
– Bożena, co ty wyprawiasz?! – mój głos drżał z oburzenia, choć starałam się nie płakać. Stałam w kuchni, patrząc na moją siostrę, która nawet nie podniosła na mnie wzroku. Jej dłonie nerwowo przekładały dokumenty rozłożone na stole, jakby to one były winne całemu zamieszaniu. – Jak mogłaś tak postąpić ze mną? Przecież jesteś moją rodzoną siostrą!
Bożena westchnęła ciężko i spojrzała na mnie z chłodną determinacją. – A czego się spodziewałaś? – odcięła się. – Żebym siedziała i patrzyła, jak doprowadzasz ten dom do ruiny?
– Do ruiny? – powtórzyłam głucho, czując, jak coś we mnie pęka. – Przecież to nasz dom! Dom mamy i taty! Zawsze mówiłyśmy, że będziemy się nim opiekować razem…
– Ty może mówiłaś – przerwała mi Bożena. – Ja tylko patrzyłam, jak wszystko się sypie. Kredyty, rachunki nieopłacone od miesięcy, ogród zarasta chwastami… Halina, obudź się! Ten dom to nie muzeum wspomnień.
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Przez ostatnie lata robiłam wszystko, żeby utrzymać dom po rodzicach. Po śmierci mamy zostałam tu sama z synem, Michałem. Bożena wyjechała do Warszawy, zrobiła karierę w banku i rzadko nas odwiedzała. Ale zawsze powtarzała, że dom jest nasz wspólny. A teraz…
– Chcesz mnie wyrzucić? – zapytałam cicho.
Bożena wzruszyła ramionami. – Nie chcę cię wyrzucać. Chcę tylko, żebyś zrozumiała, że nie możesz dalej tak żyć. Sprzedamy dom, podzielimy się pieniędzmi i każdy pójdzie swoją drogą.
– A Michał? – zapytałam drżącym głosem. – Gdzie on ma wracać po szkole? Gdzie będą jego wspomnienia?
– Dzieci szybko się przyzwyczajają – odpowiedziała sucho Bożena. – Poza tym, to nie jest już miejsce dla ciebie. Potrzebujesz czegoś nowego.
Wyszłam z kuchni, trzaskając drzwiami. W pokoju Michał grał na komputerze, zupełnie nieświadomy dramatu rozgrywającego się za ścianą. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Czułam się zdradzona przez własną siostrę. Przez lata byłam dla niej podporą, kiedy miała problemy w pracy czy w małżeństwie. To ja opiekowałam się naszym ojcem do końca jego dni, to ja zostałam przy mamie w szpitalu…
Wieczorem zadzwonił telefon. To była ciocia Zosia.
– Halinko, słyszałam, że Bożena chce sprzedać dom…
– Tak – wyszeptałam. – Ona już wszystko załatwiła za moimi plecami.
– Nie pozwól jej na to! To twój dom! – krzyczała ciocia przez słuchawkę.
Ale co mogłam zrobić? Bożena miała większość udziałów po rodzicach. Ja nie miałam pieniędzy na spłatę jej części.
Następnego dnia Bożena przyszła z notariuszem. Michał patrzył na nas szeroko otwartymi oczami.
– Mamo, co się dzieje? – zapytał cicho.
– Nic synku, wszystko będzie dobrze – skłamałam.
Podpisałam dokumenty z drżącą ręką. Czułam się jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi.
Przez kolejne tygodnie pakowałam nasze rzeczy do kartonów. Każdy przedmiot przypominał mi dzieciństwo: porcelanowa lalka mamy, stary zegar dziadka, zdjęcia z wakacji nad Bałtykiem… Michał coraz częściej zamykał się w sobie. Przestał rozmawiać z kolegami, miał gorsze oceny w szkole.
Pewnego wieczoru usłyszałam szloch dochodzący z jego pokoju.
– Mamo… dlaczego musimy się wyprowadzić? – zapytał przez łzy.
Przytuliłam go mocno. – Bo czasem nawet najbliżsi mogą nas zawieść… Ale obiecuję ci, że gdziekolwiek będziemy, stworzymy nowy dom.
Bożena zadzwoniła kilka tygodni później.
– Halina… chciałam ci powiedzieć, że sprzedaż domu poszła szybciej niż myślałam. Dostałyśmy dobrą cenę. Przelałam ci twoją część pieniędzy.
Nie odpowiedziałam nic. W mojej głowie kłębiły się pytania: czy naprawdę chodziło jej tylko o pieniądze? Czy może chciała mnie ukarać za coś, czego nawet nie pamiętam?
Znalazłam małe mieszkanie na obrzeżach miasta. Michał powoli przyzwyczajał się do nowego miejsca, ale ja każdego wieczoru patrzyłam przez okno i wspominałam stary dom: zapach świeżo pieczonego chleba mamy, śmiech Bożeny na podwórku, ciepło rodzinnych świąt…
Pewnego dnia spotkałam Bożenę na rynku. Była elegancka jak zawsze, ale w jej oczach zobaczyłam cień smutku.
– Halina… czy możemy porozmawiać?
Milczałam przez chwilę.
– O czym? O tym, jak łatwo można zdradzić własną siostrę?
Bożena spuściła wzrok.
– Nie chciałam cię zranić… Po prostu bałam się, że sama sobie nie poradzisz…
– To trzeba było mi pomóc, a nie zabierać wszystko! – wybuchłam.
Ludzie zaczęli się nam przyglądać. Bożena odwróciła się i odeszła bez słowa.
Dziś mija rok od tamtych wydarzeń. Michał powoli odzyskuje radość życia. Ja też uczę się zaczynać od nowa. Ale wciąż budzę się w nocy z pytaniem: czy można wybaczyć zdradę najbliższych? Czy rodzina naprawdę znaczy więcej niż pieniądze?
Czasem myślę o Bożenie i zastanawiam się: czy ona też żałuje? Czy kiedyś jeszcze będziemy mogły spojrzeć sobie w oczy bez bólu?
Może każdy z nas nosi w sobie jakąś zdradę… Ale czy potrafimy ją wybaczyć?