Nowa żona mojego ojca – historia, która rozdarła naszą rodzinę
Gdy tylko otworzyłam skrzynkę na listy, wiedziałam, że ten dzień będzie inny. Wśród rachunków i reklam leżała elegancka koperta z tłoczeniem. Moje imię i nazwisko – Aleksandra Wysocka – wypisane złotymi literami. Otworzyłam ją drżącymi rękami i przeczytałam: „Serdecznie zapraszamy na uroczystość zawarcia związku małżeńskiego – Jan Wysocki i Patrycja Zielińska”. Mój ojciec. Ślub. Za dwa tygodnie. Z kobietą, o której nigdy nie słyszałam.
Zadzwoniłam do brata, Michała, zanim zdążyłam ochłonąć.
– Michał, dostałeś to? – zapytałam bez przywitania.
– Tak… – jego głos był ciężki. – Ola, ja nie wiem, co się dzieje. Przecież tata nawet nie wspominał o żadnej Patrycji!
– Musimy z nim porozmawiać. Dzisiaj. Nie wytrzymam tej niepewności.
Jeszcze tego samego wieczoru pojechaliśmy do ojca. Mieszkał teraz w nowym bloku na Ursynowie, po tym jak sprzedał nasz rodzinny dom w Piasecznie. Tłumaczył, że za duży, za drogi w utrzymaniu, a przecież mama nie żyje od pięciu lat. Ale teraz zaczęłam podejrzewać, że powód był inny.
Ojciec otworzył drzwi z szerokim uśmiechem.
– Dzieciaki! Jak miło was widzieć! – wykrzyknął, jakbyśmy byli gośćmi z Ameryki.
– Tato, możemy wejść? – Michał spojrzał na mnie znacząco.
W salonie siedziała kobieta. Młoda. Może trzydzieści lat, może mniej. Miała długie blond włosy, czerwone paznokcie i uśmiech, który wydawał się przyklejony.
– To jest Patrycja – przedstawił ją ojciec. – Moja narzeczona.
Patrycja wstała i podała nam rękę.
– Bardzo mi miło was poznać – powiedziała melodyjnym głosem.
Nie mogłam wydusić słowa. Michał skinął głową i usiadł na kanapie.
Ojciec był rozpromieniony jak dziecko przed Gwiazdką.
– Wiem, że to dla was niespodzianka… Ale zakochałem się. Patrycja jest cudowna. Poznaliśmy się na kursie komputerowym dla seniorów. Pomagała mi z tabletem…
Patrycja zachichotała.
– Pan Jan był najpilniejszym uczniem!
Poczułam mdłości. Przez chwilę miałam ochotę wybiec z mieszkania.
– Tato, czemu nam nic nie powiedziałeś? – zapytałam cicho.
Ojciec spoważniał.
– Bałem się waszej reakcji. Ale jestem szczęśliwy. Po raz pierwszy od śmierci mamy czuję, że żyję.
Michał spojrzał na mnie pytająco. Wiedziałam, że myśli to samo co ja: czy to naprawdę miłość? Czy może coś więcej?
Przez następne dni nie mogłam spać. W pracy byłam rozkojarzona, a wieczorami płakałam do poduszki. Mama zawsze powtarzała: „Rodzina jest najważniejsza”. Teraz miałam wrażenie, że nasza rodzina właśnie się rozpada.
Tydzień przed ślubem zadzwoniła do mnie ciocia Halina.
– Ola, słyszałam o ślubie twojego ojca…
– Tak, ciociu. Sama nie wiem, co myśleć.
– Uważaj na tę dziewczynę. Ludzie mówią różne rzeczy…
– Jakie rzeczy?
– Że Patrycja już raz była zamężna. Że jej były mąż miał wypadek samochodowy i zostawił jej mieszkanie na Ochocie…
Zamarłam.
– Skąd to wiesz?
– Z pracy. Koleżanka zna jej rodzinę. Podobno Patrycja ma długi…
Po tej rozmowie byłam jeszcze bardziej roztrzęsiona. Michał próbował mnie uspokoić:
– Może to plotki? Może tata naprawdę ją kocha?
Ale ja czułam w kościach, że coś jest nie tak.
W dniu ślubu padał deszcz. Kościół był pełen obcych ludzi – znajomi Patrycji, jej matka w futrze i złotych kolczykach, kilku kolegów ojca z pracy. My z Michałem siedzieliśmy w pierwszej ławce jak dzieci na karze.
Po ceremonii podeszłam do Patrycji.
– Gratuluję – powiedziałam chłodno.
Patrycja uśmiechnęła się szeroko.
– Dziękuję! Mam nadzieję, że będziemy rodziną…
Ojciec był szczęśliwy jak nigdy dotąd. Ale ja widziałam coś dziwnego w oczach Patrycji – błysk triumfu?
Minęły trzy miesiące. Ojciec coraz rzadziej odbierał telefon. Gdy przyjeżdżałam do niego bez zapowiedzi, zawsze był zajęty albo nie było go w domu. Patrycja zaczęła przejmować kontrolę nad wszystkim: rachunki były na nią, samochód przerejestrowany na jej nazwisko, nawet zdjęcia mamy zniknęły z półek.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie sąsiadka ojca.
– Pani Olu, przepraszam, że się wtrącam… Ale pani ojciec ostatnio wygląda na bardzo zmęczonego. A ta jego żona… Często widuję ją z jakimś młodym mężczyzną pod blokiem…
Serce mi stanęło.
Zadzwoniłam do Michała.
– Musimy coś zrobić! – krzyknęłam przez telefon.
– Ale co? Tata jest dorosły…
– Nie widzisz, że ona go wykorzystuje?
Zebraliśmy się na odwagę i pojechaliśmy do ojca razem.
Patrycja otworzyła drzwi z wymuszonym uśmiechem.
– Janek jest zmęczony, śpi teraz…
Przepchnęłam się obok niej i weszłam do sypialni.
Ojciec leżał blady jak ściana.
– Tato! Co się dzieje?
Spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
– Nic… Przeziębiłem się…
Ale wiedziałam, że kłamie.
Po naszym wyjściu zadzwoniła do mnie Patrycja:
– Proszę się nie wtrącać w nasze sprawy! Janek jest moim mężem i ja wiem najlepiej, co dla niego dobre!
Rozłączyła się zanim zdążyłam odpowiedzieć.
Następnego dnia dostałam telefon ze szpitala. Ojciec miał udar. Lekarz powiedział mi wprost:
– Gdyby trafił tu wcześniej, może nie byłoby tak źle…
Patrycja pojawiła się dopiero po kilku godzinach. W szpitalu robiła sceny: płakała, krzyczała na personel, oskarżała mnie o to, że chcę jej odebrać męża.
Ojciec zmarł dwa tygodnie później. Na pogrzebie Patrycja stała przy trumnie w czarnych okularach i nie uroniła ani jednej łzy.
Po miesiącu dowiedziałam się od notariusza, że cały majątek ojca został przepisany na nią tuż po ślubie: mieszkanie, oszczędności, nawet rodzinne pamiątki po mamie.
Zostałam z pustymi rękami i sercem pełnym żalu. Michał wyjechał za granicę – nie mógł tego znieść. Ja zostałam sama z pytaniami bez odpowiedzi: czy mogłam zrobić więcej? Czy powinnam była walczyć inaczej?
Czasem patrzę na stare zdjęcia rodziców i zastanawiam się: czy rodzina naprawdę znaczy dziś tyle samo co kiedyś? Czy można jeszcze komuś zaufać bezgranicznie?