Cień nad Jeziorem: Historia Zdrady, Przebaczenia i Nowego Początku
Wszystko zaczęło się od krzyku mojego syna. – Mamo, przestań! – wrzasnął Filip, trzaskając drzwiami swojego pokoju tak mocno, że aż zadrżały szyby. Stałam na korytarzu naszego mieszkania w Lesznie, z dzienniczkiem w ręku i sercem ściśniętym jak nigdy dotąd. – Filip! – zawołałam za nim, ale odpowiedziała mi tylko cisza.
Jeszcze godzinę temu wracałam z wywiadówki, ściskając w dłoni kartkę z ocenami. W głowie układałam już słowa, które powiem mężowi: „Tomek, musisz z nim porozmawiać, ja już nie mam siły”. Ale Tomka nie było w domu. Znowu. Ostatnio coraz częściej wracał późno, tłumacząc się pracą w biurze rachunkowym. Zawsze był sumienny, ale od kilku miesięcy coś się zmieniło. Czułam to pod skórą.
Zadzwoniłam do niego. – Tomek, gdzie jesteś? – zapytałam, starając się nie brzmieć jak podejrzliwa żona.
– W pracy, kochanie. Zaraz wrócę – odpowiedział szybko i się rozłączył.
Nie minęło dziesięć minut, gdy przez okno kuchni zobaczyłam jego samochód zaparkowany kilka ulic dalej. Zdziwiło mnie to – zawsze parkował pod blokiem. Wyszłam na balkon i wtedy zobaczyłam Tomka wychodzącego z auta razem z wysoką blondynką w czerwonym płaszczu. Uśmiechali się do siebie, a ona poprawiała mu szalik. Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody.
Gdy wrócił do domu, nie wytrzymałam:
– Kim była ta kobieta?
Zamarł w progu. – Jaka kobieta?
– Nie udawaj! Widziałam cię przez okno! – głos mi się załamał.
Tomek spuścił wzrok. – To tylko koleżanka z pracy…
– Koleżanka? Od kiedy koleżanki poprawiają ci szalik i śmieją się tak głośno?
Filip wyszedł z pokoju i spojrzał na nas spode łba.
– O co znowu chodzi? – burknął.
– Nic, synku – powiedział Tomek cicho i zamknął się w łazience.
Tej nocy nie spałam. Przewracałam się z boku na bok, wsłuchując się w ciche szlochy dochodzące zza ściany. Filip płakał. Mój trzynastoletni syn, który jeszcze niedawno tulił się do mnie przed snem, teraz zamykał się przede mną coraz bardziej. Czułam, że tracę nie tylko męża, ale i dziecko.
Następnego dnia zadzwoniła moja mama.
– Aniu, wszystko w porządku? Słyszałam od sąsiadki, że Tomek był widziany z jakąś kobietą…
– Mamo! Proszę cię…
– Nie chcę się wtrącać, ale pamiętaj – zawsze możesz przyjechać do nas do Rawicza.
Zacisnęłam zęby. Nie chciałam wracać do rodzinnego domu jak przegrana. Przecież miałam własną rodzinę! Ale coraz częściej łapałam się na tym, że tęsknię za prostotą dzieciństwa, za zapachem drożdżowego ciasta i ciepłem kuchni mojej mamy.
W pracy byłam cieniem samej siebie. Jako nauczycielka polskiego musiałam być opanowana i uśmiechnięta, ale uczniowie szybko wyczuli zmianę. – Proszę pani, wszystko dobrze? – zapytała mnie Ola po lekcji.
– Tak, Olu. Po prostu jestem trochę zmęczona.
Wieczorem Tomek wrócił późno. Filip siedział przy komputerze, udając że gra, ale widziałam jak co chwilę zerka na drzwi.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam stanowczo.
Tomek usiadł naprzeciwko mnie przy stole.
– Aniu… Ja nie wiem co się ze mną dzieje. Ta kobieta… Marta… Ona jest inna niż ty. Słucha mnie, rozumie moje żarty…
Poczułam jakby ktoś uderzył mnie pięścią w brzuch.
– A ja? Ja cię nie słucham? Przez piętnaście lat byłam przy tobie zawsze! W chorobie, w biedzie…
– Wiem… Ale coś we mnie pękło. Przepraszam.
Filip wszedł do kuchni i spojrzał na ojca z nienawiścią.
– To przez ciebie mama płacze? – zapytał drżącym głosem.
Tomek spuścił głowę.
– Synu…
– Nie jestem twoim synem! – krzyknął Filip i wybiegł z mieszkania.
Pobiegłam za nim na klatkę schodową. Siedział na schodach i płakał.
– Filipku…
– Mamo, dlaczego tata nas zostawia? Co my teraz zrobimy?
Przytuliłam go mocno.
– Damy radę. Zawsze damy radę.
Następne dni były jak koszmar na jawie. Tomek spakował walizkę i wyprowadził się do wynajmowanego mieszkania na obrzeżach miasta. Filip przestał chodzić do szkoły, zamknął się w sobie zupełnie. Dzwoniła wychowawczyni:
– Pani Aniu, Filip jest nieobecny już trzeci dzień…
Zawiozłam go do psychologa dziecięcego. W poczekalni trzymał mnie za rękę tak mocno, że aż bolało.
Wieczorami dzwoniła teściowa:
– Aniu, co ty zrobiłaś mojemu Tomkowi? On był zawsze taki spokojny!
– To nie ja go zdradziłam!
– Ale może byłaś dla niego za ostra? Może za dużo wymagałaś?
Zacisnęłam pięści ze złości.
W pracy zaczęły się plotki:
– Słyszałaś? Anka z 3B została sama…
– Pewnie nie dbała o męża…
Czułam na sobie spojrzenia koleżanek i sąsiadek. Nawet w sklepie pani za ladą patrzyła na mnie inaczej niż zwykle.
Któregoś dnia Filip wrócił ze szkoły pobity.
– Co się stało?!
– Koledzy powiedzieli, że jestem bękartem…
Serce mi pękło po raz kolejny tego roku. Pojechałam do szkoły i zrobiłam awanturę dyrekcji:
– Nie pozwolę, żeby moje dziecko było szykanowane!
Dyrektorka patrzyła na mnie ze współczuciem:
– Pani Aniu, dzieci bywają okrutne…
Wieczorem zadzwoniła Marta – ta sama kobieta od szalika:
– Aniu… Musimy porozmawiać.
Zamarłam.
– O czym?
– O Tomku. On jest zagubiony… Ja też nie wiem czy tego chcę…
Nie wytrzymałam:
– Zostaw moją rodzinę w spokoju!
Odłożyłam słuchawkę i rozpłakałam się jak dziecko.
Minęły tygodnie. Filip powoli wracał do siebie dzięki terapii i wsparciu mojej mamy. Ja zaczęłam chodzić na zajęcia jogi i spotykać się z koleżankami z pracy poza szkołą. Powoli uczyłam się żyć bez Tomka.
Pewnego dnia zadzwonił do mnie brat:
– Anka, przyjedź do nas nad jezioro na weekend. Odpoczniesz trochę.
Pojechaliśmy z Filipem do Boszkowa. Wieczorem siedzieliśmy przy ognisku z całą rodziną: brat z żoną i dziećmi, moi rodzice, nawet sąsiedzi z domków obok przyszli pograć na gitarze i pośpiewać szanty.
Patrzyłam na syna bawiącego się z kuzynami i poczułam pierwszy raz od miesięcy coś na kształt szczęścia.
Wróciwszy do Leszna znalazłam list od Tomka:
„Aniu,
wciąż myślę o was każdego dnia. Popełniłem błąd życia. Marta już ze mną nie jest – zostawiła mnie dla kogoś innego. Chciałem wrócić do waszego życia, ale wiem że to niemożliwe. Proszę cię tylko o jedno: pozwól mi być ojcem Filipa.”
Usiadłam przy stole i długo patrzyłam przez okno na szare bloki naszego osiedla. Czy powinnam mu wybaczyć? Czy można odbudować coś tak bardzo zniszczonego?
Filip wszedł do kuchni:
– Mamo… Tata dzwonił do mnie dziś rano. Chce się spotkać.
Popatrzyłam mu w oczy:
– Chcesz go zobaczyć?
Skinął głową.
Pozwoliłam im się spotkać w parku nad jeziorem Grzybowym. Patrzyłam z daleka jak rozmawiają długo i spokojnie. Gdy wrócili do domu Filip powiedział:
– Tata przeprosił mnie za wszystko. Powiedział, że zawsze będzie mnie kochał.
Przytuliłam syna najmocniej jak umiałam.
Dziś mija rok od tamtych wydarzeń. Nadal jestem sama – choć czasem czuję pustkę wieczorami, wiem że jestem silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Filip zdał do następnej klasy i znów się uśmiecha. Tomek odwiedza go regularnie; nasze relacje są poprawne, choć już nigdy nie będą takie jak dawniej.
Czasem pytam siebie: czy można naprawdę wybaczyć zdradę? Czy lepiej żyć samotnie niż znów zaufać komuś bezgranicznie? A może każdy zasługuje na drugą szansę? Co wy o tym myślicie?