Między ciszą a krzykiem: Historia Magdy z bloku na Pradze

— Magda, ile razy mam ci powtarzać, że nie będziesz wracać do domu po dwudziestej?! — głos mamy przebił się przez ścianę łazienki, gdzie próbowałam ukryć się przed całym światem. Woda lała się z kranu, a ja patrzyłam na swoje odbicie w popękanym lustrze. Miałam dwadzieścia siedem lat, pracowałam w agencji reklamowej na Pradze i wciąż mieszkałam z rodzicami. Wciąż byłam dla nich dzieckiem, które trzeba kontrolować.

Wysuszyłam włosy i wyszłam do kuchni. Ojciec siedział przy stole, przeglądał Fakt i popijał herbatę. — Znowu się spóźniłaś. Co ludzie powiedzą? — rzucił bez podnoszenia wzroku.

— Tato, jestem dorosła. Pracuję, zarabiam na siebie. — Próbowałam mówić spokojnie, ale głos mi drżał.

— Dorosła? Dorosła to by już miała męża i dzieci — syknęła mama, stawiając przede mną talerz z zimną jajecznicą. — A nie siedzi po nocach w tej swojej reklamie.

Zacisnęłam zęby. Chciałam wykrzyczeć, że nie chcę być jak ona, że nie chcę życia między kuchnią a kościołem, ale wiedziałam, że to nic nie da. Zawsze kończyło się płaczem albo trzaskaniem drzwiami.

Wyszłam na balkon. Praga nocą była inna niż za dnia — cicha, trochę groźna, trochę smutna. Zapaliłam papierosa i zadzwoniłam do Pawła.

— Hej, żyjesz? — odezwał się od razu.

— Ledwo. Znowu awantura o powrót do domu.

— Magda… Może czas pomyśleć o czymś swoim? Wynajmiemy coś razem?

Zamilkłam. Paweł był moją ucieczką od rzeczywistości — starszy o pięć lat, rozwiedziony, z córką w podstawówce. Rodzice go nie znosili. „Rozwodnik! Z dzieckiem! Co ty sobie myślisz?!” — krzyczała mama, gdy tylko wspomniałam jego imię.

— Nie wiem… Tata by mnie chyba wydziedziczył — westchnęłam.

— A ty nadal chcesz żyć według ich zasad?

Nie odpowiedziałam. Bałam się własnych myśli.

Następnego dnia w pracy szef rzucił mi na biurko nowy projekt. — Magda, tylko ty ogarniesz tych klientów z Mokotowa. Masz czas do piątku.

— Jasne — uśmiechnęłam się sztucznie. W środku czułam pustkę. Praca była moją jedyną ucieczką, ale nawet tu czułam się niewidzialna. Koleżanki plotkowały przy kawie o ślubach i dzieciach, a ja udawałam, że mnie to nie rusza.

Wieczorem Paweł czekał pod blokiem. — Chodź na spacer — powiedział tylko.

Szliśmy wzdłuż Wisły. Milczeliśmy długo.

— Magda… Ja cię kocham. Ale nie mogę być wiecznie twoim sekretem. Albo coś zmienisz, albo…

Zatrzymałam się. — Albo co?

— Albo odejdę. Nie chcę być powodem twoich łez i awantur w domu.

Poczułam, jak świat mi się wali pod nogami. Paweł był jedyną osobą, przy której mogłam być sobą. Ale czy miałam odwagę postawić wszystko na jedną kartę?

Wróciłam do domu późno. Mama czekała w kuchni.

— Gdzie byłaś?

— Na spacerze.

— Z nim? — wypluła słowo jak truciznę.

— Tak. Kocham go.

Mama uderzyła pięścią w stół. — Nie pozwolę ci zmarnować sobie życia! On cię zostawi! Każdy facet zostawia!

— Tato też zostawiłby cię dawno temu, gdyby nie kredyt na mieszkanie! — wykrzyczałam pierwszy raz w życiu.

Zapadła cisza tak gęsta, że aż bolało mnie serce.

Ojciec wszedł do kuchni. Spojrzał na mnie z pogardą.

— Jesteś niewdzięczna. My wszystko dla ciebie!

Wybiegłam z mieszkania trzaskając drzwiami. Paweł odebrał po drugim sygnale.

— Przyjedź po mnie…

Tego wieczoru pierwszy raz spałam u niego na stałe. Rano zadzwoniła mama.

— Jeśli wyjdziesz za niego, nie masz po co wracać do tego domu!

Poczułam ulgę i strach jednocześnie.

Zamieszkaliśmy razem na wynajmie na Grochowie. Było ciężko — Paweł płacił alimenty, ja zarabiałam niewiele więcej niż najniższa krajowa. Często kłóciliśmy się o pieniądze i o jego byłą żonę, która potrafiła zadzwonić o północy z pretensjami.

Pewnego dnia znalazłam wiadomość na jego telefonie: „Tęsknię za tobą” od jego byłej żony.

— Paweł… Co to jest?

Zbladł. — Ona… Ona ma problemy z nowym facetem. Czasem jej pomagam…

— Pomagasz czy wracasz?

Milczał długo. — Magda… Ja cię kocham, ale ona jest matką mojego dziecka…

Wybiegłam z mieszkania bez słowa. Znów zostałam sama na ulicy, tym razem bez rodziny i bez niego.

Przez tydzień spałam u koleżanki z pracy. Mama nie odbierała telefonu. Ojciec wysłał mi tylko SMS: „Nie licz na naszą pomoc”.

W pracy szef wezwał mnie na rozmowę.

— Magda… Co się z tobą dzieje? Zawalasz projekty…

Rozpłakałam się przy nim pierwszy raz w życiu dorosłym.

— Przepraszam… Ja już nie wiem kim jestem…

Dostałam tydzień urlopu na żądanie. Wróciłam do pustego mieszkania Pawła po swoje rzeczy. On czekał pod drzwiami.

— Magda… Przepraszam. Nie wrócę do niej. Ale muszę być ojcem dla Zuzi…

Patrzyliśmy na siebie długo w milczeniu.

— Ja też muszę być kimś dla siebie — powiedziałam cicho i zamknęłam za sobą drzwi.

Dziś mija rok od tamtych wydarzeń. Wynajmuję kawalerkę sama, mam nową pracę w małym wydawnictwie i powoli odbudowuję relacje z mamą (ojciec nadal milczy). Paweł czasem dzwoni, ale już nie tęsknię tak jak kiedyś.

Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy można naprawdę zacząć od nowa? Czy da się wybaczyć rodzinie i sobie samej? A wy… co byście zrobili na moim miejscu?