Przepraszam, że tak się stało: Historia o zdradzie, rodzinnych sekretach i sile kobiety

— Marto, gdzie są moje kluczyki?! — wrzasnął Michał z przedpokoju, trzaskając drzwiami szafy tak mocno, że aż zadrżały szyby w oknie. W tej samej chwili z kuchni dobiegł syk czajnika i zapach przypalonej jajecznicy. Stałam z łopatką w ręku, z sercem ściśniętym jak pięść. To był ten poranek, kiedy wszystko się rozpadło.

— Na komodzie, jak zawsze — odpowiedziałam cicho, nie odwracając się. Ręce mi drżały. Ostatniej nocy nie spałam prawie wcale. Przewracałam się z boku na bok, słysząc jak Michał pisze coś na telefonie, śmieje się pod nosem, a potem wychodzi na balkon „zaczerpnąć powietrza”.

— Znowu się spóźnię przez ciebie — burknął, mijając mnie bez słowa. Wysoki, przystojny, zawsze zadbany — taki był mój mąż. Ale od miesięcy patrzył na mnie jak na powietrze. Jakbym była tylko dodatkiem do jego życia.

Zanim wyszedł, rzucił jeszcze:

— Pamiętaj, że dziś przyjeżdża moja matka. Nie chcę żadnych scen.

Zamknęłam oczy. Teściowa. Zofia. Kobieta z żelaza, która nigdy nie zaakceptowała mnie jako żony Michała. „Marta to nie jest dziewczyna dla ciebie” — powtarzała mu od początku. „Za cicha, za mało ambitna”. A ja? Pracowałam w bibliotece, kochałam książki i ciszę. Michał chciał błysku, sukcesu i… czegoś więcej.

Telefon zawibrował na blacie. Wiadomość od mojej siostry:

„Marta, musisz ze mną porozmawiać. To ważne. Chodzi o Michała.”

Serce mi zamarło. Ostatnio Anka była dziwnie spięta. Unikała rozmów o moim małżeństwie. Czułam, że coś wie.

Zadzwoniłam do niej natychmiast.

— Anka? Co się dzieje?

— Marta… — zawahała się. — Widziałam wczoraj Michała w galerii. Był z jakąś kobietą. Trzymali się za ręce.

Zrobiło mi się ciemno przed oczami.

— Jesteś pewna?

— Tak. Przykro mi. Nie chciałam ci mówić przez telefon… Ale musisz wiedzieć.

Oparłam się o blat. Wszystko zaczęło układać się w całość: późne powroty Michała, tajemnicze wyjazdy „służbowe”, chłód w domu. Przypomniałam sobie też rozmowy z teściową:

— Marta, kobieta powinna dbać o męża. Może gdybyś bardziej się starała…

Zawsze byłam winna. Zawsze za mało dobra.

Tego dnia postanowiłam działać. Pojechałam do pracy, ale nie mogłam się skupić na niczym. Wróciłam wcześniej do domu i zaczęłam przeszukiwać szuflady Michała. Znalazłam paragon z hotelu w Krakowie — data sprzed tygodnia. On wtedy był „na szkoleniu”.

Wieczorem Michał wrócił późno.

— Gdzie byłaś? — zapytał podejrzliwie.

— W pracy — odpowiedziałam spokojnie.

— Dziwnie wyglądasz.

— Może dlatego, że wiem o tobie więcej niż myślisz — powiedziałam cicho.

Spojrzał na mnie zaskoczony.

— O czym ty mówisz?

Wyciągnęłam paragon i rzuciłam mu na stół.

— To twoje?

Przez chwilę milczał, potem wzruszył ramionami.

— Przesadzasz. To było służbowe spotkanie.

— Trzymałeś się za ręce ze swoją koleżanką ze „szkolenia”? — zapytałam ostro.

Wybuchł:

— Podsłuchujesz mnie?! Przeszukujesz moje rzeczy?!

W tym momencie do mieszkania weszła teściowa. Stanęła w drzwiach i spojrzała na nas z wyższością.

— Co tu się dzieje?

— Twoja synowa urządza sceny zazdrości — powiedział Michał z pogardą.

Zofia spojrzała na mnie lodowato:

— Marta, kobieta powinna znać swoje miejsce.

Nie wytrzymałam:

— Może powinna pani powiedzieć synowi, żeby znał swoje miejsce jako mąż!

Teściowa prychnęła i weszła do salonu jak do siebie.

Wieczór był koszmarem. Michał zamknął się w pokoju, a ja siedziałam przy stole i płakałam cicho do kubka zimnej herbaty. Nagle usłyszałam cichy głos mojej córki:

— Mamo… czy tata już nas nie kocha?

Spojrzałam na Zosię — miała siedem lat i wielkie niebieskie oczy po ojcu.

Przytuliłam ją mocno:

— Kochanie, tata ma teraz trudny czas… Ale ja zawsze będę przy tobie.

Następnego dnia rano Michał oznajmił:

— Wyprowadzam się na jakiś czas do matki. Muszę przemyśleć swoje życie.

Nie protestowałam. Było mi wszystko jedno. Po jego wyjściu zadzwoniła teściowa:

— Marta, mam nadzieję, że nie będziesz robić problemów Michałowi przy rozwodzie. On zasługuje na szczęście.

Rozłączyłam się bez słowa.

Przez kolejne tygodnie walczyłam o każdy dzień: praca, dom, dziecko, rozmowy z prawnikiem. Michał przysyłał krótkie wiadomości o alimentach i podziale majątku. Teściowa dzwoniła codziennie z radami typu: „Nie rób z siebie ofiary”.

Najgorsze były rozmowy z córką:

— Mamo, czy tata wróci?
— Nie wiem, kochanie… Ale my damy sobie radę.

W pracy koleżanki patrzyły na mnie współczująco:

— Marta, może powinnaś wyjechać gdzieś na weekend? Oderwać się?

Ale ja nie miałam siły nawet wyjść do sklepu po chleb.

Pewnego dnia przyszła do mnie Anka z mamą.

— Martuś — zaczęła mama — jesteśmy z tobą. Nie pozwolimy ci zostać samej.
Anka dodała:
— Jeśli będziesz chciała porozmawiać albo po prostu posiedzieć w ciszy… jestem obok.

Poczułam wtedy pierwszy raz od dawna coś na kształt ulgi.

Rozwód przebiegł szybko i bez większych awantur — Michał był już oficjalnie z nową partnerką, którą przedstawił rodzinie jako „miłość życia”. Teściowa przestała dzwonić.

Zaczęłam powoli odbudowywać siebie: zapisałam się na jogę, zaczęłam czytać książki dla przyjemności (nie tylko dla pracy), zabierałam Zosię na wycieczki rowerowe po okolicy. Z czasem pojawiły się pierwsze uśmiechy — nie wymuszone, prawdziwe.

Po kilku miesiącach spotkałam przypadkiem Michała w sklepie spożywczym. Był blady i zmęczony.

— Marta… przepraszam za wszystko — powiedział cicho.
Spojrzałam mu prosto w oczy:
— Przepraszam, że tak się stało… Ale teraz już wiem, że zasługuję na coś lepszego.
Odwróciłam się i wyszłam ze sklepu z podniesioną głową.

Dziś wiem jedno: nawet jeśli świat wali ci się na głowę, zawsze można zacząć od nowa — choćby od najdrobniejszego kroku. Czy ktoś z was też musiał nauczyć się żyć od początku? Jak odbudowaliście siebie po zdradzie?