Kiedy mój zięć odmienił cały dzień – historia o dumie, rodzinnych konfliktach i niespodziewanej pomocy
– Mamo, może jednak zamówisz taksówkę? – zapytała cicho Ania, patrząc na mnie spod długich rzęs. Stałyśmy na klatce schodowej, a ja z trudem utrzymywałam równowagę, dźwigając cztery ciężkie torby z zakupami. W powietrzu unosił się zapach świeżo pieczonego chleba i wilgotnych warzyw. Był piątek, godzina szesnasta, a ja już czułam zmęczenie całym tygodniem.
– Taksówka? Za co niby? – burknęłam, próbując ukryć drżenie głosu. – Przecież to tylko dwa przystanki autobusem.
Ania spojrzała na mnie z troską, ale i z niepokojem. Wiedziałam, że chodzi jej o coś więcej niż o pieniądze. Chodziło o niego – mojego zięcia, Pawła. Od początku naszej znajomości coś między nami zgrzytało. On – zamknięty w sobie informatyk, wiecznie zmęczony i nieobecny. Ja – nauczycielka na emeryturze, przyzwyczajona do porządku i jasnych zasad.
– Może… może poproszę Pawła? – powiedziała w końcu Ania, jakby sama siebie chciała przekonać.
Prychnęłam. – Daj spokój, przecież on zawsze ma coś ważniejszego do roboty. Po co go fatygować?
Wtedy usłyszałam znajomy stukot kluczy w zamku. Paweł wrócił wcześniej z pracy. Wszedł do przedpokoju, nawet nie spojrzał w naszą stronę, tylko rzucił plecak pod ścianę i skierował się do kuchni.
– Cześć – rzucił krótko.
Ania spojrzała na mnie błagalnie. Poczułam, jak narasta we mnie irytacja pomieszana z bezsilnością. Przez chwilę walczyłam ze sobą. Duma czy praktyczność? W końcu westchnęłam ciężko i ruszyłam za nim.
– Pawle… – zaczęłam niepewnie. – Mam za dużo rzeczy, nie dam rady tego wszystkiego zabrać autobusem. Mógłbyś mnie podwieźć?
Spojrzał na mnie zaskoczony, jakby pierwszy raz słyszał mój głos. Przez chwilę milczał, a ja czułam, jak serce bije mi coraz szybciej.
– Teraz? – zapytał chłodno.
– Tak… jeśli to nie problem – odpowiedziałam cicho.
Wzruszył ramionami. – Daj mi pięć minut.
Wróciłam do Ani. – Idziemy – powiedziałam krótko. Czułam się upokorzona, jakbym prosiła o jałmużnę. Ale nie było wyjścia.
W samochodzie panowała niezręczna cisza. Paweł wpatrywał się w drogę, a ja nerwowo gniotłam pasek torebki. Próbowałam znaleźć temat do rozmowy, ale wszystko wydawało się nie na miejscu.
– Dużo pracy masz ostatnio? – zapytałam w końcu.
– Jak zwykle – odpowiedział bez entuzjazmu.
Westchnęłam cicho. Zawsze tak było – dwa światy, które nie potrafią się spotkać.
Nagle samochód gwałtownie zahamował. Spojrzałam na Pawła z przerażeniem.
– Co się stało?
– Nic… po prostu ktoś wyskoczył na pasy – mruknął, ale widziałam, że ręce mu drżą.
Zapanowała jeszcze głębsza cisza. Dojechaliśmy pod mój blok. Paweł wysiadł pierwszy i bez słowa zaczął wyciągać torby z bagażnika. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem – pierwszy raz widziałam go tak zaangażowanego.
– Dziękuję… naprawdę – powiedziałam cicho.
Nie odpowiedział od razu. Wszedł ze mną na klatkę schodową i dopiero wtedy spojrzał mi prosto w oczy.
– Pani Zofio… wiem, że nie jest pani łatwo mnie zaakceptować. Ale ja naprawdę staram się jak mogę. Może nie zawsze to widać… Ale zależy mi na Ani i na tej rodzinie.
Zatkało mnie. Nie spodziewałam się takiej szczerości.
– Ja też nie jestem łatwa… – przyznałam z trudem. – Chyba za bardzo chcę wszystko kontrolować.
Paweł uśmiechnął się lekko. – Może czasem warto odpuścić?
Przez chwilę staliśmy w milczeniu. Poczułam, jak coś we mnie pęka – mur budowany latami powoli zaczynał się kruszyć.
Wróciłam do mieszkania z dziwnym uczuciem ulgi i smutku jednocześnie. Przez całe życie byłam przekonana, że muszę być silna i samodzielna. A może prawdziwa siła polega właśnie na tym, żeby umieć poprosić o pomoc?
Wieczorem zadzwoniła Ania.
– Mamo… Paweł powiedział mi, że byłaś dziś dla niego bardzo miła. Dziękuję ci za to.
Uśmiechnęłam się przez łzy.
– Aniu… może czasem warto spróbować inaczej niż zawsze?
Odkładam słuchawkę i patrzę przez okno na rozświetlone miasto. Czy naprawdę tak trudno nam czasem przełamać własną dumę? Ile jeszcze rodzinnych konfliktów można by uniknąć, gdybyśmy potrafili po prostu poprosić o pomoc?