Straciłam cierpliwość, gdy mój syn zapytał, czy może nazywać babcię „mamą”. Moja odpowiedź zaskoczyła wszystkich – a teściowa nie mogła uwierzyć własnym uszom
– Mamo, a mogę mówić do babci „mamo”? – zapytał Staś, patrząc na mnie wielkimi, niebieskimi oczami, które odziedziczył po moim mężu. W pokoju zapanowała cisza tak gęsta, że aż dzwoniło mi w uszach. Siedzieliśmy przy stole w niedzielne popołudnie: ja, mój mąż Tomek, nasz siedmioletni syn Staś i teściowa, pani Halina. Zupa pomidorowa parowała w talerzach, a ja poczułam, jak cała krew odpływa mi z twarzy.
– Co ty powiedziałeś? – zapytałam cicho, próbując nie podnieść głosu. Staś spojrzał na mnie z niewinną szczerością dziecka.
– Bo babcia zawsze mnie odbiera ze szkoły, robi mi kanapki i czyta bajki na dobranoc, jak ty kiedyś… – zaczął tłumaczyć się Staś.
Tomek spuścił wzrok. Teściowa uśmiechnęła się pod nosem, a ja poczułam, jak narasta we mnie fala gniewu i bezsilności. Przez chwilę miałam ochotę wybiec z pokoju i trzasnąć drzwiami. Ale zostałam. Musiałam zostać.
Nie tak miało wyglądać moje życie. Kiedy dostałam się na studia ekonomiczne w Warszawie, wszyscy w naszej wsi podziwiali moją determinację. Byłam pierwszą osobą z rodziny, która wyjechała na studia do stolicy. Po obronie magisterki dostałam pracę w banku – najpierw jako stażystka, potem awansowałam. Pracowałam ciężko, często po godzinach. Chciałam udowodnić wszystkim – a przede wszystkim sobie – że jestem coś warta.
Kiedy urodził się Staś, świat wywrócił się do góry nogami. Przez pierwsze dwa lata byłam z nim w domu. Potem wróciłam do pracy. Tomek też pracował dużo – prowadził własną firmę budowlaną. Nie mieliśmy nikogo do pomocy w Warszawie, więc teściowa zaproponowała, że przeprowadzi się do nas na jakiś czas i pomoże przy Stasiu.
Ten „jakiś czas” trwał już cztery lata.
Z początku byłam wdzięczna. Halina gotowała obiady, sprzątała, odbierała Stasia z przedszkola. Ale z czasem zaczęłam czuć się jak gość we własnym domu. Staś coraz częściej biegł do niej po pocieszenie, a nie do mnie. Gdy wracałam z pracy zmęczona i chciałam poczytać mu bajkę na dobranoc, słyszałam: „Babcia już mi czytała”.
A teraz to pytanie…
– Staśku, jestem twoją mamą – powiedziałam drżącym głosem. – Babcia jest babcią. Rozumiesz?
– Ale babcia jest zawsze ze mną… – wyszeptał Staś.
Teściowa spojrzała na mnie z wyższością.
– Dziecko potrzebuje obecności – powiedziała spokojnie. – Ty wiecznie tylko praca i praca…
Poczułam, jak coś we mnie pęka.
– Może gdyby ktoś nie wtrącał się w wychowanie mojego dziecka, nie musiałabym wybierać między karierą a rodziną! – wybuchłam.
Tomek zerwał się z krzesła.
– Przestańcie! – krzyknął. – To nie jest miejsce ani czas na takie rozmowy!
Ale już było za późno. Słowa padły i nie dało się ich cofnąć.
Teściowa spojrzała na mnie lodowatym wzrokiem.
– Gdyby nie ja, Staś byłby cały dzień sam! Ty nawet nie wiesz, jakie on ma ulubione bajki! – syknęła.
Zrobiło mi się niedobrze. Czy naprawdę aż tak bardzo zawiodłam jako matka?
Wybiegłam do łazienki i zamknęłam się od środka. Oparłam się o zimne kafelki i zaczęłam płakać. W głowie dudniły mi słowa teściowej: „Ty nawet nie wiesz…”
Przypomniałam sobie swoje dzieciństwo na wsi. Moja mama była zawsze obecna – piekła chleb, szyła ubrania, tuliła mnie po nocnych koszmarach. Chciałam dać Stasiowi wszystko to samo… ale też chciałam być kimś więcej niż tylko matką. Chciałam być niezależna.
Po kilku minutach wróciłam do kuchni. Staś siedział skulony przy stole.
– Przepraszam cię, kochanie – powiedziałam cicho i przytuliłam go mocno. – Kocham cię najbardziej na świecie. Czasem muszę pracować, ale zawsze będę twoją mamą.
Staś wtulił się we mnie.
– Ja też cię kocham, mamo…
Teściowa milczała przez resztę dnia. Wieczorem przyszła do mnie do pokoju.
– Wiem, że ci trudno – powiedziała niespodziewanie łagodnie. – Ale dzieci szybko dorastają. Nie przegap tego czasu.
Nie spałam tej nocy prawie wcale. Rano zadzwoniłam do szefowej i poprosiłam o kilka dni urlopu. Chciałam spędzić czas ze Stasiem – zabrać go do zoo, na lody, na rower…
Przez kolejne dni próbowałam odbudować naszą więź. Było trudno – Staś był przyzwyczajony do babci. Ale powoli zaczynał znowu szukać mojego ramienia.
Wieczorem usiedliśmy razem na kanapie.
– Mamo? – zapytał cicho Staś. – A będziesz ze mną czytać bajki?
Uśmiechnęłam się przez łzy.
– Zawsze, jeśli tylko będziesz chciał.
Dziś wiem jedno: żadna kariera nie zastąpi czasu spędzonego z dzieckiem. Ale czy naprawdę musimy wybierać? Czy kobieta w Polsce zawsze musi być albo matką-Polką, albo karierowiczką? A może można być kimś pomiędzy?