Nie sądziłam, że postawi mi taki ultimatum: Małżeństwo z rozwodnikiem

— Alina, musisz w końcu zdecydować. Albo ja, albo twoja rodzina — powiedział Marek, patrząc mi prosto w oczy. Jego głos był spokojny, ale czułam w nim napięcie, jakby każde słowo ważyło tonę. Siedzieliśmy przy kuchennym stole w moim mieszkaniu na warszawskim Mokotowie, a za oknem szarzał listopadowy wieczór. W powietrzu unosił się zapach herbaty z malinami i… czegoś jeszcze. Czegoś, co nie pozwalało mi oddychać swobodnie.

Zawsze myślałam, że miłość jest odpowiedzią na wszystko. Że jeśli dwoje ludzi naprawdę się kocha, to świat się do nich dostosuje. Ale kiedy poznałam Marka, życie szybko zweryfikowało moje naiwne przekonania. Marek był rozwodnikiem, miał za sobą trudne małżeństwo i dziesięcioletniego syna, Kubę. Był czuły, dojrzały, inny niż wszyscy mężczyźni, których znałam wcześniej. Zakochałam się w nim bez pamięci.

Moja mama od początku była przeciwna temu związkowi. — Alina, on już raz przysięgał komuś miłość na całe życie. Jak możesz mu ufać? — powtarzała niemal codziennie przez telefon. Tata milczał, ale widziałam w jego oczach rozczarowanie. Dla nich rozwód to była plama na honorze rodziny. — Co ludzie powiedzą? — pytała mama, jakby to było najważniejsze pytanie świata.

Przez pierwsze miesiące próbowałam ich przekonać, że Marek jest inny. Że nie każdy rozwód to porażka, że czasem trzeba odejść, żeby ocalić siebie. Ale im bardziej się starałam, tym bardziej oni się zamykali. W końcu przestali zapraszać mnie na rodzinne obiady. Mama przestała dzwonić. Czułam się rozdarta na pół.

Marek widział mój ból. — Nie chcę być powodem twojego nieszczęścia — mówił cicho, głaszcząc mnie po włosach. — Ale nie mogę być wiecznie tym drugim. Musisz wybrać.

Wtedy pojawiło się ultimatum. Albo on, albo rodzina.

Pamiętam noc po tej rozmowie. Leżałam w łóżku i patrzyłam w sufit, słuchając odgłosów miasta za oknem. W głowie miałam tysiące myśli: Czy jestem egoistką? Czy powinnam poświęcić własne szczęście dla spokoju rodziców? Czy Marek naprawdę mnie kocha, skoro stawia mnie pod ścianą?

Następnego dnia poszłam do pracy jak automat. Pracuję jako nauczycielka języka polskiego w liceum — zawsze marzyłam o tym zawodzie, ale tego dnia nawet ulubione wiersze Szymborskiej nie potrafiły mnie pocieszyć. Uczniowie patrzyli na mnie z troską; chyba widzieli, że coś jest nie tak.

Po południu zadzwoniła do mnie siostra, Magda. — Alina, mama płakała całą noc — powiedziała bez przywitania. — Może spróbujesz jeszcze raz z nimi porozmawiać?

Zebrałam się na odwagę i pojechałam do rodzinnego domu w Piasecznie. Mama otworzyła drzwi i spojrzała na mnie tak, jakby zobaczyła obcą osobę. — Po co przyszłaś? — zapytała chłodno.

— Mamo, kocham go — powiedziałam drżącym głosem. — On mnie szanuje i sprawia, że jestem szczęśliwa.

— A co z nami? Co z rodziną? — jej głos załamał się na chwilę.

— Nie chcę wybierać między wami a nim… — szepnęłam.

— Ale musisz — przerwała mi stanowczo.

Wyszłam stamtąd z poczuciem klęski. Czułam się jak dziecko, które zawiodło wszystkich wokół.

Wieczorem Marek przyszedł do mnie z bukietem tulipanów. — Przepraszam za to ultimatum — powiedział cicho. — Ale nie mogę już dłużej żyć w zawieszeniu.

Patrzyliśmy na siebie długo w milczeniu. W końcu powiedziałam:

— Chcę być z tobą. Ale nie wiem, czy dam radę żyć bez rodziny.

Marek objął mnie mocno i przez chwilę wydawało mi się, że wszystko będzie dobrze. Ale potem przyszła codzienność: telefony od mamy pełne wyrzutów sumienia, spotkania rodzinne bez mojego zaproszenia, plotki sąsiadek pod blokiem.

Najtrudniejsze były święta Bożego Narodzenia. Siedzieliśmy z Markiem i Kubą przy stole we trójkę, a ja patrzyłam na pusty talerz zostawiony dla niespodziewanego gościa i myślałam o tym, że kiedyś siedzieliśmy przy wielkim stole z całą rodziną.

Czasem budzę się w nocy i pytam siebie: czy wybrałam dobrze? Czy miłość naprawdę wystarczy, by pokonać wszystko? Czy można być szczęśliwym, jeśli cena za to szczęście jest tak wysoka?

Może nigdy nie znajdę odpowiedzi na te pytania. Ale wiem jedno: życie nie jest czarno-białe i czasem trzeba wybrać między sercem a rozumem. Czy ktoś z was też musiał kiedyś dokonać takiego wyboru?