Odkrycie, które zmieniło wszystko: Co zrobić, gdy po 40 latach małżeństwa znajdujesz wiadomości do innej kobiety?
— Lidia, co ty robisz z moim telefonem? — głos Marka przeszył ciszę jak nóż. Stałam w kuchni, trzymając jego komórkę w dłoni, a ekran świecił jeszcze ostatnią wiadomością: „Dziękuję za wczoraj, było cudownie cię znów usłyszeć. — Anka”.
Nie mogłam wydusić słowa. Czułam, jak serce wali mi w piersi, a dłonie drżą. Przez chwilę miałam ochotę rzucić telefonem o podłogę, ale zamiast tego oddałam mu go bez słowa. Patrzył na mnie długo, jakby czekał na wybuch. Ale ja nie wybuchłam. Po prostu wyszłam z kuchni i zamknęłam się w łazience.
Siedziałam na zimnych kafelkach, próbując zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. Przez czterdzieści lat byliśmy razem. Przeżyliśmy śmierć rodziców, wychowaliśmy dwójkę dzieci, budowaliśmy dom cegła po cegle. Były kłótnie, były ciche dni, ale zawsze wracaliśmy do siebie. A teraz? Kim jest ta Anka?
W głowie miałam mętlik. Czy to zdrada? Czy tylko niewinna rozmowa? Czy powinnam od razu zrobić awanturę? Przecież nie jestem już młodą dziewczyną, która rzuca talerzami. Ale czy powinnam udawać, że nic się nie stało?
Wieczorem Marek próbował zachowywać się normalnie. Oglądał wiadomości, komentował politykę, pytał, czy zrobiłam herbatę. Ja milczałam. W końcu nie wytrzymał:
— Lidia, porozmawiajmy. Widzę, że coś jest nie tak.
— Kim jest Anka? — zapytałam cicho.
Zamilkł na chwilę. — To tylko koleżanka ze studiów. Pisaliśmy o starych czasach.
— „Było cudownie cię znów usłyszeć”? — powtórzyłam jego własne słowa z ekranu.
Westchnął ciężko i usiadł naprzeciwko mnie przy stole.
— Lidia, nic się nie dzieje. Po prostu… czasem czuję się samotny. Ty masz swoje książki, ogródek, dzieci dzwonią do ciebie codziennie. A ja? Czasem chciałem pogadać z kimś innym.
Poczułam ukłucie żalu i gniewu jednocześnie.
— To ze mną nie możesz pogadać? Po tylu latach?
— Ty zawsze jesteś zajęta — odpowiedział cicho.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. W głowie miałam tysiące myśli: czy to moja wina? Czy zaniedbałam go przez te lata? A może on po prostu szukał czegoś nowego?
Następnego dnia zadzwoniła do mnie córka, Kasia.
— Mamo, co się dzieje? Tata mówił, że jesteś jakaś nieobecna.
Nie chciałam jej martwić, ale słowa same wypłynęły z moich ust.
— Kasia… znalazłam w telefonie taty wiadomości do innej kobiety.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
— Mamo… może to nic takiego? Może po prostu potrzebuje przyjaciela?
— Ale dlaczego nie powiedział mi o tym? Dlaczego musiałam się dowiedzieć przypadkiem?
Kasia westchnęła.
— Może boi się twojej reakcji? Albo sam nie wie, co czuje?
Wieczorem długo rozmawiałam z Markiem. O tym, że czuję się zdradzona nawet bez fizycznej zdrady. O tym, że przez lata nauczyliśmy się żyć obok siebie zamiast ze sobą. O tym, że boję się samotności bardziej niż śmierci.
On płakał. Ja płakałam. Przypomnieliśmy sobie nasze początki — pierwsze randki nad Wisłą, wspólne wypady do kina za ostatnie pieniądze. Gdzie to wszystko się podziało?
Przez kolejne dni chodziliśmy wokół siebie jak obcy ludzie. Marek próbował być miły — przynosił kwiaty z ogródka, robił śniadania do łóżka. Ale ja nie umiałam mu zaufać.
Pewnego dnia znalazłam w skrzynce list od Anki. Pisała do Marka: „Nie chcę niszczyć twojego małżeństwa. Jeśli Lidia się dowiedziała, przestańmy pisać.”
Zrobiło mi się żal tej kobiety — i siebie też. Czy naprawdę po tylu latach można tak łatwo wszystko stracić?
W końcu zebrałam się na odwagę i powiedziałam Markowi:
— Musimy coś zmienić. Albo zaczniemy rozmawiać naprawdę, albo będziemy tylko udawać rodzinę dla dzieci i sąsiadów.
Zgodził się. Zaczęliśmy chodzić na spacery, rozmawiać o dawnych marzeniach i planach na przyszłość — nawet jeśli ta przyszłość wydaje się krótsza niż kiedyś.
Nie wiem jeszcze, czy potrafię mu wybaczyć całkowicie. Ale wiem jedno — nie chcę żyć w kłamstwie ani samotności.
Czasem patrzę na Marka i zastanawiam się: czy można odbudować zaufanie po tylu latach? Czy warto walczyć o coś, co wydawało się już dawno stracone? Co wy byście zrobili na moim miejscu?