Miłość na przekór przeszłości: Historia Marty i jej rodziny

– Marta, nie rób tego sobie! – głos mamy drżał, a jej oczy błyszczały łzami. – Przecież wiesz, kim oni są!

Stałam w kuchni, ściskając kubek z herbatą tak mocno, że aż bolały mnie palce. Za oknem padał deszcz, a krople bębniły o parapet jakby chciały zagłuszyć nasze słowa. Tata siedział przy stole, milczący, zaciśnięte usta i wzrok wbity w blat. Mój młodszy brat, Tomek, udawał, że nie słyszy, ale widziałam, jak nerwowo obraca widelec w dłoni.

– Mamo, Piotr nie jest winny temu, co zrobili jego rodzice! – próbowałam tłumaczyć, choć sama nie byłam pewna, czy wierzę w to wystarczająco mocno.

Mama spojrzała na mnie z bólem. – Ty nic nie rozumiesz. Oni zabrali nam wszystko. Twój dziadek przez nich stracił pracę, babcia płakała nocami. Jak możesz…

Przerwałam jej. – To było trzydzieści lat temu! Piotr nawet wtedy się nie urodził!

Tata westchnął ciężko. – Marta, czasem przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. My tu żyjemy razem od pokoleń. Ludzie pamiętają.

Wiedziałam, że mają rację. Nasza wieś pod Lublinem była jak wielka rodzina – wszyscy wiedzieli o wszystkich wszystko. Plotki rozchodziły się szybciej niż wiatr. A historia naszej rodziny i rodziny Piotra była jedną z tych opowieści, które opowiadało się szeptem przy stole.

Dziadek był kiedyś kierownikiem miejscowego PGR-u. Kiedy przyszły zmiany i zaczęła się prywatyzacja, ojciec Piotra – pan Zbigniew – wykorzystał znajomości i przejął część ziemi. Dziadek stracił pracę i zdrowie. Babcia do dziś nie może mu tego wybaczyć.

Ale ja… ja zobaczyłam w Piotrze coś innego. Poznaliśmy się na festynie parafialnym. Pomagał przy grillu, śmiał się z dzieciakami, a potem podszedł do mnie i zapytał: „Chcesz spróbować najlepszej kiełbasy w powiecie?”

Śmiałam się wtedy pierwszy raz od miesięcy.

Zaczęliśmy się spotykać po kryjomu. Najpierw na spacerach po lesie, potem w jego starym fiacie pod lasem. Rozmawialiśmy godzinami o wszystkim – o marzeniach, o tym jak chcemy uciec do miasta, o tym jak bardzo boimy się przyszłości.

Wiedziałam, że muszę powiedzieć rodzicom. Nie chciałam kłamać.

I wtedy zaczęło się piekło.

Mama przestała ze mną rozmawiać. Tata patrzył na mnie z rozczarowaniem. Tomek był rozdarty – lubił Piotra, ale bał się mamy.

Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę rodziców przez drzwi:

– Ona nas zostawi przez niego…
– Może to tylko młodzieńcza miłość…
– A jeśli nie? Jeśli naprawdę go kocha?

Wtedy zrozumiałam, że to nie tylko mój wybór. To wybór całej rodziny.

Piotr próbował rozmawiać z moimi rodzicami. Przyszedł z kwiatami, w garniturze po maturze. Mama nie otworzyła mu drzwi.

– Marta, ja nie chcę cię ranić – powiedział mi potem cicho. – Ale nie mogę być powodem twojego bólu.

– Nie jesteś! To oni…

– To my wszyscy – przerwał mi smutno.

Zaczęliśmy się kłócić. O drobiazgi: o to, kto powinien pierwszy ustąpić; o to, czy powinniśmy wyjechać do Lublina razem; o to, czy dam radę żyć bez rodziny.

W końcu przyszedł dzień, kiedy musiałam wybrać.

Babcia zachorowała. Leżała w szpitalu i prosiła mnie szeptem:

– Nie rób tego nam…

A ja czułam się rozdarta na pół.

Piotr czekał na mnie pod szpitalem. Padał śnieg. Stał oparty o samochód i patrzył na mnie z nadzieją i strachem jednocześnie.

– Marta…

Nie mogłam nic powiedzieć. Po prostu go przytuliłam i płakałam długo.

Wróciłam do domu sama.

Mama przytuliła mnie pierwszy raz od miesięcy.

– Dziękuję – szepnęła.

Ale ja nie czułam ulgi. Czułam pustkę.

Minęły tygodnie. Piotr wyjechał do Lublina na studia. Pisał do mnie listy – prawdziwe listy na papierze pachnącym jego perfumami.

„Marto,
Nie wiem, czy kiedyś mi wybaczysz, że cię zostawiłem z tym wszystkim samą. Ale wiem jedno: kocham cię i zawsze będę czekał.”

Czytałam te listy nocami pod kołdrą i płakałam cicho, żeby nikt nie słyszał.

Rodzina wróciła do normalności. Mama znów gotowała moje ulubione pierogi ruskie, tata żartował przy obiedzie, Tomek opowiadał o dziewczynach ze szkoły.

Ale ja byłam już kimś innym.

Czasem myślę: czy warto było poświęcić siebie dla spokoju innych? Czy naprawdę jesteśmy winni grzechom naszych przodków?

A może powinnam była walczyć o swoją miłość do końca?

Co wy byście zrobili na moim miejscu?