Sekretne wiadomości: Odkrycie, które rozbiło moje życie

— Nie śpij, Michał. Wiem, że nie śpisz — głos Magdy przeszył ciszę naszej sypialni jak nóż. Leżałem z zamkniętymi oczami, udając, że sen mnie pochłonął, ale w środku byłem roztrzęsiony. Ból głowy pulsował mi w skroniach, a serce waliło jak oszalałe.

— Przepraszam, nie mogę zasnąć — odpowiedziałem cicho, próbując ukryć drżenie w głosie.

— Znowu myślisz o pracy? — zapytała z wyrzutem. — Czy może o czymś innym?

Nie odpowiedziałem. Właściwie nie wiedziałem, o czym myślę. Ostatnie tygodnie były dla mnie jednym wielkim zamazanym obrazem: praca w korporacji, wieczne nadgodziny, wieczorne kolacje z Magdą i naszymi przyjaciółmi, a potem ta dziwna pustka, która pojawiała się, gdy zostawaliśmy sami.

Tamtej nocy ból głowy nie dawał mi spokoju. Wstałem po cichu i poszedłem do kuchni po tabletkę. Na blacie leżał telefon Magdy. Zawsze był przy niej — nawet pod prysznicem. Teraz leżał samotnie, ekran rozświetlony powiadomieniem.

Wpatrywałem się w niego przez chwilę. Walczyłem ze sobą. „Nie rób tego, Michał. To nie twoja sprawa.” Ale coś mnie pchało — może intuicja, może strach.

Odblokowałem ekran. Wiadomość od „Kasia (praca)”:

„Dziś było cudownie. Tęsknię już za tobą. :*”

Serce mi zamarło. Przewinąłem rozmowę wyżej. Kolejne wiadomości — zdjęcia, żarty, plany na kolejne spotkanie. Wszystko jasne jak słońce.

Wróciłem do łóżka jak automat. Magda spała już naprawdę, oddychała spokojnie, zupełnie nieświadoma, że właśnie rozsypała się cała moja rzeczywistość.

Następnego dnia mieliśmy jechać z przyjaciółmi nad jezioro pod Olsztynem. Udawałem normalność — śmiałem się z żartów Tomka i Ani, grillowałem kiełbaski, patrzyłem na Magdę, która rozmawiała z Kasią przez telefon i śmiała się tym swoim dźwięcznym śmiechem. Wszystko było farsą.

Wieczorem usiedliśmy przy ognisku. Tomek nalał mi piwa.

— Coś ty taki zamyślony? — zapytał.

— Nic, zmęczony jestem — skłamałem.

Magda spojrzała na mnie uważnie. — Michał, wszystko w porządku?

Chciałem wykrzyczeć: „Nie! Nic nie jest w porządku!” Ale tylko skinąłem głową.

Po powrocie do domu nie wytrzymałem.

— Musimy porozmawiać — powiedziałem stanowczo.

Magda spojrzała na mnie zaskoczona.

— O czym?

— O tobie i Kasi.

Zbladła. Przez chwilę milczała, potem zaczęła coś bełkotać o przyjaźni, o tym, że to nic takiego, że przesadzam.

— Widziałem wasze wiadomości — przerwałem jej zimno.

Zapadła cisza. Widziałem w jej oczach strach i wstyd. Potem przyszły łzy.

— Michał… Ja… Nie chciałam cię skrzywdzić…

— Ale skrzywdziłaś.

Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Magda próbowała tłumaczyć się przed moimi rodzicami, którzy od początku mieli do niej dystans.

— Mówiłam ci, synku, że ona jest inna — powtarzała mama przez telefon. — Nie pasowała do naszej rodziny.

Ojciec milczał, ale widziałem w jego oczach zawód.

Przyjaciele podzielili się na dwa obozy: jedni stali za mną murem, inni próbowali tłumaczyć Magdę.

— Każdemu może się zdarzyć błąd — mówiła Ania. — Może warto spróbować terapii?

Ale ja już nie potrafiłem jej zaufać. Każdy jej gest wydawał mi się fałszywy.

Pewnego dnia wróciłem do pustego mieszkania. Na stole leżał list:

„Michał,
Nie umiem już walczyć z twoją nienawiścią. Przepraszam za wszystko. Wyprowadzam się do rodziców. Może kiedyś mi wybaczysz.
Magda”

Usiadłem na kanapie i płakałem jak dziecko. Wszystko wróciło: wspólne wakacje nad Bałtykiem, pierwsze mieszkanie na Ursynowie, ślub w małym kościele pod Warszawą… Czy to wszystko było kłamstwem?

Rozwód był formalnością. Sędzia spojrzał na nas z politowaniem.

— Czy jest szansa na pojednanie? — zapytał.

Spojrzałem na Magdę. Miała czerwone oczy i drżące ręce.

— Nie — odpowiedziałem cicho.

Po wszystkim wróciłem do pustego mieszkania. Rodzice próbowali mnie pocieszać:

— Synu, czas leczy rany. Znajdziesz jeszcze szczęście.

Ale ja czułem tylko pustkę.

Minęły miesiące. Zacząłem chodzić na terapię. Powoli uczyłem się żyć na nowo: samodzielnie gotować obiad, wychodzić na spacery po Łazienkach bez Magdy u boku, spotykać się z przyjaciółmi bez poczucia winy.

Czasem zastanawiam się: czy mogłem zrobić coś inaczej? Czy gdybym nie zajrzał do jej telefonu, bylibyśmy dziś razem? A może prawda zawsze wychodzi na jaw?

Czy zdrada zawsze musi oznaczać koniec? A może to tylko początek nowego życia? Co wy byście zrobili na moim miejscu?