„Nieznana żona: Michał odkrywa prawdę za późno”

Stałam w kuchni, patrząc na zegar, który nieubłaganie wskazywał godzinę dziewiątą wieczorem. Michał znów się spóźniał. Zastanawiałam się, czy tym razem będzie miał jakąś wymówkę, czy po prostu zignoruje moje pytania. Od lat byłam tą idealną żoną, która czekała z kolacją, uśmiechem i ciepłym słowem. Ale ile można czekać? Ile można udawać, że wszystko jest w porządku?

„Zosia, przepraszam, miałem dużo pracy,” powiedział Michał, wchodząc do kuchni z tym samym zmęczonym wyrazem twarzy, który widziałam już setki razy.

„Praca, zawsze praca,” odpowiedziałam z rezygnacją. „Czy kiedykolwiek znajdziesz czas dla nas?”

Michał wzruszył ramionami i usiadł przy stole. Wiedziałam, że nie ma sensu ciągnąć tej rozmowy. Zawsze kończyła się tak samo – milczeniem i obojętnością.

Nasze małżeństwo nie zawsze takie było. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie na uczelni. Był pełen życia, marzeń i planów na przyszłość. Zakochaliśmy się w sobie bez pamięci. Ślub był jak z bajki, a ja byłam pewna, że czeka nas wspólna, szczęśliwa przyszłość.

Ale życie szybko zweryfikowało nasze plany. Michał zaczął pracować w dużej korporacji i z każdym dniem stawał się coraz bardziej nieobecny. Ja zajmowałam się domem i naszym synem, Piotrkiem. Każdy dzień był podobny do poprzedniego – praca, dom, dziecko. Czułam się jak w pułapce.

Pewnego dnia, gdy Piotrek był u babci, postanowiłam porozmawiać z Michałem o naszej sytuacji. „Musimy coś zmienić,” zaczęłam niepewnie.

„Co masz na myśli?” zapytał obojętnie.

„Nasze życie… nasze małżeństwo… czuję się samotna,” wyznałam.

Michał spojrzał na mnie zaskoczony. „Przecież wszystko jest w porządku,” odpowiedział.

To był moment, w którym zdałam sobie sprawę, że żyjemy w dwóch różnych światach. Dla niego wszystko było dobrze, bo miał pracę i zapewniał nam byt. Dla mnie to było za mało.

Zaczęłam myśleć o rozwodzie. Ale jak powiedzieć o tym Piotrkowi? Jak zniszczyć jego poczucie bezpieczeństwa? Każda decyzja wydawała się zła.

Czas mijał, a ja coraz częściej zastanawiałam się nad przyszłością. Pewnego wieczoru, gdy Michał znów wrócił późno do domu, postanowiłam podjąć decyzję.

„Michał, musimy porozmawiać,” zaczęłam drżącym głosem.

„O co chodzi?” zapytał zniecierpliwiony.

„Chcę rozwodu,” powiedziałam stanowczo.

Michał spojrzał na mnie z niedowierzaniem. „Zosia, co ty mówisz? Przecież wszystko jest dobrze!”

„Nie dla mnie,” odpowiedziałam ze łzami w oczach.

To była najtrudniejsza rozmowa w moim życiu. Michał próbował mnie przekonać, że możemy to naprawić, ale ja wiedziałam, że to tylko puste słowa.

Kilka tygodni później wyprowadziłam się z Piotrkiem do mieszkania mojej siostry. Michał próbował się ze mną kontaktować, ale unikałam rozmów. Wiedziałam, że muszę być silna dla siebie i dla naszego syna.

Po kilku miesiącach otrzymałam od Michała list. Pisał w nim o tym, jak bardzo żałuje i jak bardzo mnie kocha. Ale ja już nie mogłam wrócić do przeszłości.

Czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy powinnam była walczyć o nasze małżeństwo dłużej? A może to była jedyna słuszna decyzja? Czasami zastanawiam się nad tymi pytaniami i wiem jedno – zasługuję na szczęście.